czwartek, stycznia 31, 2019

Not broken, just bent... - "Begin Again" Mony Kasten [AGAIN #1] *Zuzanna*

Not broken, just bent... - "Begin Again" Mony Kasten [AGAIN #1] *Zuzanna*
Autor: Mona Kasten
Tytuł: Begin Again
Cykl: Again, tom 1
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Jaguar


Bardzo długo zabierałam się za lekturę "Begin Again" Mony Kasten. Wiedziałam, że wiele osób się nią zachwyca. Specjalnie nie wczytywałam się zbytnio w te opinie, żeby się niczym nie sugerować i móc się skupić na własnych wrażeniach. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z tą autorką?
Allie Harper ma już dość swoich rodziców i życia, jakie dotąd prowadziła. Pragnie pójść wreszcie własną drogą i sama o sobie decydować. Kiedy jej plany dotyczące studiów i przyszłej kariery spotykają się z ostrą krytyką matki i ojca, dziewczyna pakuje się i wyjeżdża do oddalonego o ponad tysiąc kilometrów Woodshill. Niestety miejsca w akademikach są już zajęte, więc pozostaje jej tylko znalezienie jakiegoś pokoju do wynajęcia. Wbrew pozorom to wcale nie jest łatwe. Allie zaczyna tracić nadzieję. Ma do obejrzenia jeszcze jedno mieszkanie. Jeśli się nie uda, będzie musiała się poddać i wrócić do domu albo zacząć sypiać w samochodzie. Gdy zjawia się na miejscu, przystojny, ale wyjątkowo nieuprzejmy właściciel od razu wyrzuca ją za drzwi, twierdząc, że nie ma zamiaru mieszkać z dziewczyną. Jednak po tym, jak kolejny kandydat na współlokatora rezygnuje, zmienia zdanie. Uprzedza przy tym, że będą ją obowiązywały pewne zasady...
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się lekkiego, przyjemnego i niezbyt skomplikowanego romansu. Przez większość rozdziałów tak właśnie było. Z czasem jednak, gdy coraz wyraźniej widziałam, że wydarzenia z przeszłości, które tak dręczą głównych bohaterów, to nie żadne błahostki, wiele się zmieniło. Autorka obarczyła oboje, Allie i Kadena, olbrzymim bagażem emocjonalnym. Dziewczyna goniąca za wolnością i korzystająca z każdej okazji, by robić to, czego wcześniej zabraniali jej rodzice oraz wredny, zarozumiały przystojniak nagle stali się w moich oczach postaciami o wiele bardziej skomplikowanymi. Traumy, jakich doświadczyli, pozostawiły trwały ślad na ich psychice, prześladując ich przez lata i kładąc się cieniem na wszystkim, co robili. Ujawnienie tych głęboko skrywanych, bolesnych tajemnic, kazało mi spojrzeć na ich wybory i rozterki z zupełnie innej perspektywy. Początkowo trochę mnie bawili, a trochę irytowali zachowaniami, które odbierałam jako dziecinne i przesadzone. Ale gdy na światło dzienne wyszły sprawy dotąd przez nich skrupulatnie ukrywane, ich postaci zyskały głębię i stały się niezwykle intrygujące. Ogromnie polubiłam także bohaterów drugoplanowych. Największą sympatię wzbudziła we mnie Dawn - zabawna, lojalna i bardzo waleczna. Uosobienie przyjaciółki idealnej. Zwłaszcza po tym, jak przyłożyła Kadenowi. Spencer i Scott natomiast świetnie spisywali się, gdy atmosfera stawała się zbyt napięta. Obaj nieodmiennie wywoływali uśmiech na mojej twarzy.
Prosty, jasny język i liczne dialogi sprawiły, że powieść przeczytałam bardzo szybko. Zanim się zorientowałam, już byłam w połowie, a lektura sprawiała mi tyle radości, że wcale nie miałam ochoty się od niej odrywać. Poczucie humoru autorki od razu przypadło mi do gustu, szczególnie zabawne były dla mnie utarczki słowne bohaterów. To jedna z rzeczy, które w książkach uwielbiam - zabawne, a jednocześnie dość realistyczne konfrontacje, które mogę śledzić z zapartym tchem, zastanawiając się, co ciekawego z nich wyniknie. Choć z czasem robiło się coraz poważniej, styl Mony Kasten nie tracił na lekkości, a ja z zawrotną prędkością zmierzałam ku zakończeniu, nie mogąc się doczekać aż je poznam.
Chociaż fabuła i kreacja bohaterów zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, mam też pewne zastrzeżenia. Przeszkadzały mi przede wszystkim literówki, a tych dopatrzyłam się całkiem sporo. Niestety tak już mam, że książki niedopracowane pod tym względem czyta mi się gorzej. Zdarzały się również pewne nieścisłości w tekście. Na przykład taka sytuacja: bohaterka zgubiła się w lesie. Nie ma zasięgu w komórce, żeby sprawdzić mapę, ale dzwonić może bez problemu (tyle tylko, że akurat nikt nie odbiera). Albo całując się z chłopakiem, stoi oparta o komodę, a w następnej chwili on ją z niej zdejmuje i stawia na podłodze. Niby wszystko ok, ale kiedy ona tam wlazła? Może się czepiam, ale gdy autorka bawi się w tak szczegółowe opisywanie każdego ruchu i każdego spojrzenia, to powinna się tego konsekwentnie trzymać i pamiętać, co napisała chwilę wcześniej. Na szczęście takich przypadków nie zauważyłam zbyt wiele i ostatecznie nie wpłynęły jakoś znacząco na mój odbiór powieści.
Powieść "Begin Again" okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Zamiast lekkiej historyjki miłosnej dostałam wciągającą opowieść o młodych ludziach walczących ze wszystkich sił z demonami przeszłości, pragnących uwolnić się od bolesnych wspomnień i zacząć wszystko od początku. O skomplikowanych relacjach rodzinnych, w których pozory grają główną rolę, a pieniądze i reputacja znaczą więcej niż dobro własnych dzieci. To także opowieść o zaufaniu, nadziei i o wewnętrznej sile, którą dysponuje każdy z nas. To poruszająca, pełna emocji historia i ogromnie się cieszę, że wreszcie zdecydowałam się ją przeczytać. Na pewno sięgnę również po pozostałe tomy tej trylogii. Szczerze polecam!
Zuzanna

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Wyzwania:

środa, stycznia 30, 2019

Koniec starego świata - ''Początek'' Nora Roberts [KRONIKI TEJ JEDYNEJ #1] *Natalia*

Koniec starego świata - ''Początek'' Nora Roberts [KRONIKI TEJ JEDYNEJ #1] *Natalia*

Autor: Nora Roberts
Tytuł: Początek
Cykl: Kroniki Tej Jedynej, tom 1
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Edipresse


O książkach Nory Roberts nigdy nie słyszałam, zresztą o samej autorce też nie. Dosłownie dwa dni temu Zuzanna powiedziała mi, że pisze romanse. Z wielu opinii wynika, że nie za dobrze wychodzą jej wątki fantastyczne. To mnie nie zraziło. Muszę powiedzieć, że tym razem udało jej się stworzyć genialną powieść fantasy. 

Wszystko zaczyna się w sylwestrowy wieczór. Na jednej ze szkockich wsi ludzie zaczynają chorować. Nic nie jest w stanie im pomóc, są od razu skazani na śmierć. Wirus rozprzestrzenia się w bardzo szybkim tempie, zabierając ze sobą tysiące, a nawet miliony istnień. Dlatego też zostaje nazwany Zagładą. Kiedy zabiera innym życie, niektórych obdarowuje zdolnościami. Są wśród nich: Lana, nowojorska szefowa kuchni, potrafiąca przenosić rzeczy siłą woli, Jonah – ratownik medyczny, widzący przyszłość ludzi, których spotyka, a także Fred przyzywająca światło.


Niestety nie wszystkim podoba się to, że niektórzy posiadają specjalne zdolności. Obwiniają ich za całą katastrofę, przez to zaczynają się morderstwa, gwałty, nawet na niemagicznych osobach. Do tego rząd zaczyna polować na żyjących, by przeprowadzać na nich różne badania i testy. Z tego powodu Lana, Jonah i inni muszą uciekać, by przeżyć.
Muszę przyznać, że całość czytało się świetnie. Początek jest mocny, towarzyszy mu napięcie i nie sposób się oderwać. Gdzieś w środku akcja zwalnia, jednak to nie nuży. Potem znowu akcja nabiera tempa i emocji, i trzyma nas w napięciu do samego końca. Bardzo podobało mi się to, że gdy czytałam o przygodach Lany, to akcja u Arlys nie stała w miejscu. Co do bohaterów, moim zdaniem są bardzo dobrze wykreowani. Polubiłam każdego z nich. Żałuję tylko, że nie ma żadnych postaci, które byłyby jednocześnie dobre i złe. Kiedy usłyszałam, że Nora Roberts to pisarka romansów, pomyślałam, że wątek romantyczny może dominować. Na szczęście nic takiego się nie stało. Moim zdaniem autorka genialnie przedstawiła zachowania ludzi w obliczu zagłady. Upadek zasad moralnych, bezprawie, brutalna walka o przetrwanie, gdzie silniejszy zabija słabszego - wszystko to daje do myślenia. To najgorszy obraz ludzi w trakcie apokalipsy.
"Początek" trzymał mnie w napięciu od początku do końca. Bardzo zżyłam się z bohaterami, przeżywałam te okropne wydarzenia podobnie jak oni. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu. Mam nadzieję, że on również dostarczy mi tylu wrażeń. Pierwsze spotkanie z autorką uważam za udane.

                                                                                                                                    Natalia

niedziela, stycznia 27, 2019

Walcząc z Królową Lodu - "Podniebna Pieśń" Abi Elphinstone *Zuzanna*

Walcząc z Królową Lodu - "Podniebna Pieśń" Abi Elphinstone *Zuzanna*
Autor: Abi Elphinstone
Tytuł: Podniebna Pieśń
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Wilga
Premiera: 16 stycznia 2019

Dziewczynka uwięziona w pozytywce. Chłopiec-wynalazca z plemienia wojowników. I zła Królowa Lodu, która chce zyskać nieśmiertelność, odbierając głosy wszystkim mieszkańcom Erkenwaldu. Jedyną szansą na ocalenie jest Podniebna Pieśń zagrana z gwiazd na legendarnym Lodowym Rogu. Jak go odnaleźć, gdy niemal nikt w całym królestwie nie wierzy już w magię?
W pałacu Winterfang mieszka zła Królowa. By przejąć władzę nad Erkenwaldem, skłóciła jego mieszkańców i zamknęła w lodowych wieżach wszystkich dorosłych. Dzieci zdołały się ukryć. Żyją jednak w ciągłym strachu, gdyż z każdym kolejnym wchłoniętym głosem moc okrutnej władczyni rośnie. Codziennie rozbrzmiewa grany przez nią hymn, który ma skłonić uciekinierów do opuszczenia kryjówek i oddania się w jej ręce. Gdy młody wynalazca, Flint, zakrada się do pałacu i uwalnia Eskę z pozytywki, pojawia się szansa na pokonanie Królowej Lodu. Czeka ich długa, pełna niebezpieczeństw droga. Czy uda im się przełamać nieufność plemion Futer i Piór, i zdobyć magiczny Róg?

Fabuła "Podniebnej Pieśni" przypomina trochę baśń o Królowej Śniegu. Tutaj również mamy do czynienia ze złą Królową i z dwójką dzieci próbujących ją pokonać. To jednak nie wszystko. W Erkenwaldzie spotkamy trzy - a właściwie nawet cztery - różne plemiona, niegdyś żyjące w zgodzie, obecnie skłócone i nieufne wobec siebie nawzajem. Ponieważ dorośli zostali uwięzieni, wszystkie ich funkcje i obowiązki musiały przejąć dzieci. I radzą sobie z nimi znakomicie. Do tego stopnia, że często zapominałam, jak młodzi są powieściowi bohaterowie. Dzięki temu wcale nie czułam, że czytam książkę przeznaczoną dla trochę innej grupy wiekowej niż moja.

Eska okazała się ciepłą, sympatyczną i niezwykle odważną postacią. Intrygowała od samego początku. Kto nie zainteresowałby się losem dziewczyny zaklętej w pozytywce, której głos ma odegrać kluczową rolę w walce o królestwo? W dodatku Królowa pozbawiła ją wszystkich wspomnień, a to czyni całą historię jeszcze ciekawszą. Oprócz misji ratowania Erkenwaldu, nasza bohaterka stara się również na nowo odkryć własną tożsamość i odnaleźć miejsce, do którego przynależy. Flint, choć wydawał się szorstki i gburowaty, z czasem coraz bardziej się otwiera. Ten zdolny wynalazca zdecydowanie wyróżnia się wśród członków swego plemienia, a ponieważ jego pomysły wciąż spotykają się z dezaprobatą, ukrywa swoją pasję przed wszystkimi z wyjątkiem młodszej siostry. Blu, chociaż zdaje się rozwijać trochę wolniej niż pozostałe dzieci, dołącza do Eski i Flinta, dzielnie im pomagając i ryzykując własne życie. Ta wyjątkowa postać jeszcze długo pozostanie w mojej pamięci.

Autorka poświęciła dużo miejsca na ukazanie niezwykłej więzi człowieka ze zwierzęciem. Flint ma swojego liska, Kamyczka, który zawsze mu towarzyszy. Wiecznie głodny, większość czasu spędza schowany w kapturze chłopca. Eska z kolei zaprzyjaźnia się ze złocistą orlicą, Balapan. Wdzięczna za uratowanie życia, odtąd staje się przewodnikiem dziewczynki. Wskazuje jej drogę, ostrzega przed niebezpieczeństwem, a nawet uczy ją polować. Ogromnie spodobały mi się również Wielkie Erkeny z Futrakiem na czele, choć ciekawych stworzeń spotkacie w tej krainie o wiele więcej.

Powieść napisana jest prostym, przejrzystym językiem, więc młodszy czytelnik nie powinien mieć żadnych problemów z jej zrozumieniem. Plastyczne opisy pozwalają wyobrazić sobie każdą postać i każdy skrawek wykreowanego przez autorkę świata. Akcja toczy się sprawnie, prowadząc nas przez różne miejsca, a w każdym z nich coś się dzieje. Zwłaszcza końcówka skutecznie trzyma w napięciu, nie pozwalając się oderwać od lektury. Narracja trzecioosobowa skupia się przeważnie na Esce lub na Flincie, choć znajdziemy też rozdziały dotyczące Królowej Lodu i jej poczynań. Dzięki temu obserwujemy wydarzenia rozgrywające się równolegle w różnych punktach królestwa i mamy okazję lepiej poznać tę niesamowitą krainę.


Abi Elphinstone stworzyła wyjątkową, pełną magii opowieść o nadziei, zaufaniu i przyjaźni. Jej bohaterowie są gotowi na wszystko, by wyzwolić swe ziemie spod jarzma złej Królowej i uwolnić bliskich. Muszą nie tylko pokonać własny strach i przezwyciężyć słabości, ale także znaleźć sposób, by przebić się przez mur nieufności pozostałych plemion i przywrócić ich wiarę w Bogów Niebios. Z pomocą przychodzą im dzikie zwierzęta, a niezwykła więź, jaka się między nimi tworzy, zdecydowanie dodaje uroku tej historii. Dwoje zagubionych dzieci podejmuje walkę ze złem. Eskę wszyscy traktują jak obcą, gdyż nie należy do żadnego z plemion, a Flint ukrywa swój prawdziwy talent, by uniknąć złośliwości. Autorka pokazuje jednak wyraźnie, że o wartości człowieka nie decyduje wcale akceptacja jakiejś grupy bądź jej brak. Każdy z nas jest wyjątkowy na swój własny sposób, choć nie wszyscy potrafią to dostrzec i zaakceptować. Warto jednak iść własną drogą i nie tracić nadziei, bo tylko tak można zdobyć to, co wydaje się nieosiągalne.

Polecam wielbicielom magii, baśni i mądrych historii, niezależnie od wieku.
Zuzanna


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wilga!

Wyzwania:

czwartek, stycznia 24, 2019

Próba wiary i siły - ''Bramy Światłości'' Maja Lidia Kossakowska [BRAMY ŚWIATŁOŚCI #3] *Natalia*

Próba wiary i siły - ''Bramy Światłości'' Maja Lidia Kossakowska [BRAMY ŚWIATŁOŚCI #3] *Natalia*

Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Bramy Światłości. Tom 3
Cykl: Zastępy Anielskie, tom 3.3
Liczba stron: 658
Wydawnictwo: Fabryka Słów

Dawno mnie tu nie było. Szkoła zabiera dużo czasu i chęci do wszystkiego. Ale to nic. Teraz, gdy mam odrobię wolnego, postaram się nadrobić książkowe zaległości. Jedną z nich jest ostatni tom Bram Światłości Mai Lidii Kossakowskiej. Muszę przyznać, że nie mogłam się go doczekać.

Wyprawa badawcza do Stref Poza Czasem trwa. Niestety na każdym kroku tworzą się coraz to poważniejsze problemy. Największy to brak Abbadona, który jako jedyny jest w stanie odróżnić Jasność od Antykreatora. Nawet Sereda straciła nadzieję. Czy Burzyciel Światów jednak wróci, tak jak to robił zawsze? W międzyczasie Razjel nadal próbuje utrzymać spokój w Głębi pod postacią Lampki. Mimo ogromnych starań, wszystko się komplikuje. Nergal cały czas próbuje udowodnić, że to nieprawdziwy imperator. Co z tego wyniknie?

Ten tom jest równie dobry jak dwa poprzednie. Miłośnicy mitologii odnajdą się w tej serii doskonale. Tak samo jak w poprzednich częściach autorka opisuje wiele dawnych wierzeń i stworzeń. Wszystko jest tak ciekawie i plastycznie przedstawione, że kusi do dalszego odkrywania. Na końcu znajduje się również słowniczek z wyjaśnieniami, który bardzo pomaga w czytaniu. Nie zabrakło sarkastycznego humoru, który tak bardzo lubię. Najbardziej podobał mi się wątek Razjela. Jego rozgrywka z Nergalem trzymała w napięciu. Nie mogłam się doczekać rozdziału, w którym znowu o niej przeczytam. Pod koniec polubiłam trochę Seredę. Przez pewne wydarzenia stała się zupełnie inna - miła, przyjacielska i, co najważniejsze, zaczęła szanować innych. Autorka nie oszczędza bohaterów. W poprzednim tomie pokazała ich pychę, dumę i przekonanie o tym, że każdy ma im paść do stóp. W tym jest dla nich bezlitosna. Udowadnia, jak bardzo się mylili. Ukazuje wszystkie słabości, lęki oraz to, jak łatwo ich złamać. Ich największymi wrogami są oni sami.

Szkoda, że to już koniec. Bardzo zżyłam się z bohaterami, będzie mi ich brakować. Myślę, że to najlepsze zakończenie dla całej serii. Mam nadzieję, że będzie mi dane przeczytać o Abbadonie, Lampce i Asmodeuszu chociaż w jednym opowiadaniu.
                                                                                                                               Natalia

wtorek, stycznia 22, 2019

To ty decydujesz, na co zasługujesz - "Piosenki o miłości oraz inne kłamstwa" Jessiki Pennington *Zuzanna*

To ty decydujesz, na co zasługujesz - "Piosenki o miłości oraz inne kłamstwa" Jessiki Pennington *Zuzanna*
Autor: Jessica Pennington
Tytuł: Piosenki o miłości oraz inne kłamstwa
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Jaguar

Jak zmusić dwoje ludzi do wyjaśnienia sobie wszystkiego, co się między nimi wydarzyło? Do podzielenia się bolesnymi wydarzeniami z przeszłości i do podjęcia prób naprawienia relacji? Najprościej chyba zamknąć ich gdzieś razem na dłuższy czas, zmuszając do przebywania w swoim towarzystwie niemal 24 godziny na dobę. Tak jak zrobiła to Jessica Pennington, umieszczając swoich bohaterów w autokarze wyruszającym na muzyczne tournée...
Kilka zespołów muzycznych wyrusza w trasę koncertową. Mają odwiedzić różne miasta, występując przed publicznością i starając się przekonać do siebie widzów. Zwycięzcy otrzymają kontrakt na nagranie własnej płyty. Tuż przed rozpoczęciem całego przedsięwzięcia do jednej z grup dołącza Vee, na prośbę swojego najlepszego przyjaciela. Jak mogłaby odmówić, skoro wspiera ich jeszcze od czasów licealnych jako menedżerka i autorka tekstów, a Logan obiecuje jej płatny staż? Nie ma jednak pojęcia, że spotka tam kogoś jeszcze. Chłopaka, którego nie chce pamiętać. Po tym, jak ją zostawił, stara się nawet o nim nie myśleć. Jak sobie poradzi, zmuszona do przebywania z nim non stop w jednym autokarze? A przecież to jeszcze nie koniec niemiłych niespodzianek.
"Piosenki o miłości oraz inne kłamstwa" to nie tyle opowieść o uczuciu łączącym bohaterów, ile o wybaczeniu, walce o marzenia oraz o tym, że nikt inny tylko my sami decydujemy, na co w życiu zasługujemy. To historia trudnych wyborów, zmagań z tragiczną przeszłością, prób otwarcia się przed drugim człowiekiem. Prawdziwego zaufania. Powierzenia komuś najgłębszych tajemnic z wiarą, że ta osoba nas nie zdradzi, nie wykorzysta tej wiedzy przeciwko nam. Autorka pokazuje również, jak trudno jest takie zaufanie odbudować. A czasem mimo najlepszych chęci nie da się naprawić swoich błędów i wrócić do tego, co było wcześniej.

Bohaterowie wykreowani przez Jessikę Pennington mocno mnie zaintrygowali. Zarówno Vee, jak i Cam wywarli na mnie bardzo dobre wrażenie. Ich relacja zdecydowanie do łatwych nie należała, a autorka niczego im nie ułatwiała. Przeciwnie, postarała się, by życie nie rozpieszczało żadnego z nich. Dzięki temu jednak stali się złożonymi postaciami, a ich wybory, przynajmniej w części, nie były wcale takie łatwe do przewidzenia. Ogromnie polubiłam także babcię Vee i żałuję, że tak jej było mało w tej powieści. O pozostałych bohaterach również niewiele się dowiadujemy, a szkoda. Jessica Pennington zrobiła z nich mało istotne tło, skupiając się niemal wyłącznie na Virginii i Cameronie.

Styl autorki od razu przypadł mi do gustu. Był prosty, pozbawiony zbędnych opisów, dzięki czemu akcja toczyła się sprawnie, a ja wcale się nie nudziłam. Przeplatanie rozdziałów dotyczących aktualnych wydarzeń z tymi odsłaniającymi przed czytelnikiem przeszłość naszych bohaterów uważam za bardzo dobry pomysł. Mogłam jednocześnie śledzić rozwój sytuacji podczas tournée oraz krok po kroku obserwować, jak Vee i Cam się poznali, no i co takiego się między nimi wydarzyło. Udanym zabiegiem było także prowadzenie narracji naprzemiennie przez tych dwoje. Dało mi to szansę spojrzenia na całą historię z różnych punktów widzenia i pozwoliło poznać więcej szczegółów. Nie byłam zadowolona jedynie z korekty. Zdarzały się błędy i literówki, ale na szczęście nie były one tak liczne, aby zepsuć mi przyjemność z czytania tej historii.
Powieść "Piosenki o miłości oraz inne kłamstwa" czytało mi się szybko i przyjemnie. Główni bohaterowie szybko zdobyli moją sympatię, więc kibicowałam im gorąco, chłonąc wszystkie doświadczane przez nich emocje, a tych było niemało. Autorka pozwoliła mi w nich dostrzec skomplikowanych młodych ludzi goniących za swoimi największymi marzeniami, ale jednocześnie ograniczanych poczuciem, że nie zasługują na to, czego najbardziej pragną. Żałuję jedynie, że w podobny sposób nie potraktowała także pozostałych postaci i nie poświęciła im więcej uwagi. Mimo wszystko to moim zdaniem całkiem dobrze napisana, poruszająca książka, zachęcająca do walki o marzenia, do uwierzenia w siebie i w swoje możliwości. Polecam.
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!
Wyzwania:

czwartek, stycznia 17, 2019

Okiem rasowego gangstera - "Napadałem na banki. Prawdziwa historia" GREK *Zuzanna*

Okiem rasowego gangstera - "Napadałem na banki. Prawdziwa historia" GREK *Zuzanna*

Autor: GREK
Tytuł: Napadałem na banki.
Prawdziwa historia
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Dolnośląskie


W ostatnich latach na naszym rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej publikacji dotyczących świata przestępczego. I to nie tylko takich traktujących o gangsterach i ich wyczynach, ale również historii opowiadanych przez nich samych. Jedną z nich jest właśnie "Napadałem na banki" Greka. Co wyróżnia ją spośród pozostałych książek tego typu i czy w ogóle warto po nią sięgnąć?
Oskarżony o zabójstwo Kwadrata Grek czeka na proces. Wprawdzie obiecywano mu uniewinnienie, ale zdaje sobie sprawę, że do czasu, gdy wreszcie zapadnie w tej sprawie wyrok, nie może zwracać na siebie zbytniej uwagi. Kiedy jednak za zachodnią granicą pojawia się szansa na duże pieniądze, nie waha się ani chwili. Zaczynają się wyjazdy do Niemiec, a tam napady na banki, jubilerów... Nawet po kilka jednego dnia. Jego ekipa przeprowadza akcję za akcją, zawsze według sprawdzonego scenariusza, ani razu nie dając się złapać...
Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, zabierając się za lekturę tej książki, było to, że od początku do końca została napisana przez samego Greka. Nie przez jakiegoś redaktora czy dziennikarza, ale przez gangstera we własnej osobie. Już samo to było dla mnie sporym zaskoczeniem. Kolejne przyszło w miarę zagłębiania się w czytany tekst. Może Was to zdziwi, ale styl wypowiedzi autora wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Owszem, było mocno i dosadnie, ale wulgarnego języka Grek nie nadużywał, a dla mnie to ogromny plus. Nieraz już spotkałam się w książkach z taką ilością przekleństw, że to aż odrzucało, jakby ich twórcy prześcigali się nawzajem, kto upchnie tego więcej w swoim tekście. Tutaj natomiast wszystko wypadło naturalnie i szczerze, bez upiększania, ale też nie przesadzając w drugą stronę.
Chociaż historia polskiej gangsterki niekoniecznie mieści się w obszarze moich zainteresowań, tę książkę przeczytałam z przyjemnością. Nie spodziewałam się, że okaże się ona aż tak wciągająca. Wrażenie robiły nie tylko opisy przebiegu napadów i przygotowań do nich, ale także wszystko inne, co jeszcze się tu znalazło. Przeniosłam się w czasie o jakieś 20 lat, poznając część ówczesnego środowiska przestępczego. Obserwowałam, jak zmieniały się relacje pomiędzy różnymi postaciami przewijającymi się przez tę opowieść. Znalazło się tu nawet kilka zabawnych anegdot, które szczerze mnie rozbawiły. Poza niewątpliwym talentem autora do snucia ciekawych opowieści, wielką zaletą jest również to, iż nie stara się on na siłę stawiać siebie w dobrym świetle czy usprawiedliwiać swoich czynów (choć na tle pozostałych i tak wydaje się inteligentniejszym i zdecydowanie bardziej honorowym człowiekiem). Tak właśnie żył. W brutalnym świecie pozbawionym zasad. Z pełną świadomością, że może się to skończyć jedynie odsiadką lub śmiercią. Innej opcji nie było.
"Napadałem na banki" to druga z kolei książka napisana przez Greka. Z pierwszą częścią jego wspomnień nie miałam jeszcze okazji się zapoznać, ale zupełnie nie przeszkadzało mi to w lekturze. Bez większych problemów odnalazłam się w jego opowieści, a wszelkie nieznane mi dotąd sformułowania mogłam sprawdzić w zamieszczonym na końcu słowniku. Ta mocna, brutalna historia zapadła mi w pamięci, skłaniając jednocześnie do refleksji nad ludzką naturą i światem, w którym żyjemy. Zaciekawiła mnie i poruszyła, nie odpychając przy tym przesadnie wulgarnym językiem czy zbyt drastycznymi opisami. W czytaniu przeszkadzało mi tylko jedno - interpunkcja. Rządziła się tutaj swoimi własnymi prawami, zupełnie tak, jak wspominani przez Greka gangsterzy. A dla nich zasadą był całkowity brak zasad.


Jeśli lubicie dobrze opowiedziane historie i ciekawi Was środowisko gangsterskie, polecam!

Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu!

Wyzwania:

piątek, stycznia 11, 2019

[PRZEDPREMIEROWO] "Gdzie śpiewają diabły" Magdaleny Kubasiewicz *Zuzanna*

[PRZEDPREMIEROWO] "Gdzie śpiewają diabły" Magdaleny Kubasiewicz *Zuzanna*
Autor: Magdalena Kubasiewicz
Tytuł: Gdzie śpiewają diabły
Liczba stron: 304
Wydawnictwo: Uroboros
Premiera: 16 stycznia 2019


Azyl to małe miasteczko, w którym wszyscy się znają. Znajdziecie tam zaniedbany zajazd o nazwie "Stara Szafa", prowadzony przez Starą Iwanową. Obowiązują w nim dwie waluty - można zapłacić nie tylko gotówką, ale również... opowieściami. A tamtejsze jezioro o czarnej tafli skrywa ponoć w swych głębinach diabelskie serce, zamknięte w drewnianej szkatułce.
Piotr szuka swojej zaginionej przed dziewięciu laty siostry bliźniaczki. Gdy traci resztki nadziei na jej odnalezienie i już ma dać za wygraną, rozpoznaje ją na fotografii zamordowanej niedawno młodej kobiety. Podążając nowym tropem, trafia do Azylu, małego miasteczka ukrytego wśród lasów. Mieszkańcy jednak wydają się niezbyt chętni do pomocy. Wszyscy uparcie twierdzą, że nie znają Ewy i że tam z pewnością jej nie znajdzie. O wiele chętniej dzielą się za to pewną krążącą wśród nich od lat opowieścią. Legendą o Diable i czarownicy.
Azyl to miasteczko zdecydowanie nietypowe. Dziwne nazwy uliczek, pomieszane numery domów, czarne jezioro i most nad przepaścią, który prowadzi nie wiadomo dokąd. Mieszkańcy również nie wzbudzają zaufania. Zamknięci w sobie i wyjątkowo niechętni wszelkim przybyszom z zewnątrz, żyją we własnym świecie. Wciąż krążą wśród nich pełne magii opowieści. Każda napotkana tam osoba, każdy budynek, każda uliczka - wszystko jest nimi przesiąknięte, a historia o czarownicy i Diable pozostaje wiecznie żywa. Każdy ma swoją własną wersję, ale która jest tą prawdziwą? Czy którakolwiek z nich ma w sobie choć ziarenko prawdy?

Większość bohaterów aż do samego końca otacza aura tajemnicy i tak naprawdę niemal nic o nich nie wiemy. A jeśli nawet pojawia się jakiś strzęp informacji czy nowy trop, autorka niemal natychmiast upewnia się, że przysłoni je odpowiednia porcja wątpliwości. Mimo że mieszkańcy Azylu nie wzbudzają może zbytniej sympatii, nieodmiennie intrygują i każą bez końca zastanawiać się, kim rzeczywiście są i co tak skrzętnie ukrywają. Magdalena Kubasiewicz bardzo zręcznie dawkuje wszelkie informacje na ich temat, zdradzając jedynie niezbędne minimum i skłaniając czytelnika do snucia kolejnych, coraz bardziej nieprawdopodobnych domysłów.

Wyjątkowy klimat zagubionego gdzieś na końcu świata niewielkiego miasteczka, do którego nie każdy umie trafić, przywodzi mi na myśl pewien stary musical - "Brigadoon". I choć tam wszystko znikało w gęstej mgle, by pogrążyć się we śnie na sto kolejnych lat, Azyl także zdaje się całkowicie odizolowany. Komórki tracą tu zasięg, internet nie działa, a większość dolegliwości leczy się przy pomocy ziół. Życie toczy się w zupełnie innym rytmie, jak gdyby nawet czas omijał to miejsce. Za to kiedy już znajdziemy się w tym dziwacznym, pełnym tajemnic świecie, wcale nie mamy ochoty go opuszczać.
Powieść "Gdzie śpiewają diabły" ujęła mnie specyficznym baśniowym klimatem, umiejętnie tkanym z mroku, magii oraz niezliczonych sekretów, przemilczeń i niedomówień. Choć akcja rozwijała się w raczej umiarkowanym tempie, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Sugestywne opisy były dla mnie równie interesujące i budowały odpowiednią atmosferę. Poczucie niepewności i nieznanego zagrożenia wciąż mi towarzyszyło, sprawiając, że powieść wciągała niczym ruchome piaski. Wprawdzie po cichu liczyłam na zakończenie, które wszystko by jednoznacznie wyjaśniało, ale przyznaję, że ta wersja jednak lepiej pasuje do charakteru całości. Miłośnikom mrocznych baśni, tajemnic i niewytłumaczalnych zjawisk polecam z całego serca.
Zuzanna

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

Wyzwania:

czwartek, stycznia 10, 2019

Zakupoholizm książkowy & podsumowanie - listopad i grudzień

Zakupoholizm książkowy & podsumowanie - listopad i grudzień
Dwa ostatnie miesiące ubiegłego roku niezbyt mi się czytelniczo udały. Remont, a później porządki przedświąteczne tak mnie wymęczyły, że wieczorami nie miałam już siły nawet na lekturę, zabrałam się za to za oglądanie seriali. Ale nie byłabym już chyba sobą, gdybym nie kupiła w międzyczasie chociaż kilku nowych książek :)
Tym razem moim łupem padły:
  • Wszystkie nasze obietnice Colleen Hoover,
  • Miasteczko kłamców Megan Mirandy,
  • Szukając Noel Richarda Paula Evansa,
  • Czas burzy i Czas tęsknoty Adriana Grzegorzewskiego,
  • Kosmiczne zachwyty Neila deGrasse Tysona,
  • Między nami chaos Samuela Millera,
  • Szkoła szpiegów Denisa Bukina i Kamila Gulieva,
  • Modlitwa do morza Khaleda Hosseiniego.


Od Wydawnictwa Uroboros dostałam powieść Magdaleny Kubasiewicz Gdzie śpiewają diabły, a od Wydawnictwa Jaguar Neverworld Wake Marishy Pessl. Moja biblioteczka wzbogaciła się również o Humanistów w kosmosie od Mel Lallande.
Na portalu CzytamPierwszy upolowałam Dynię i jemiołę Anety Jadowskiej oraz Nikt nie idzie Jakuba Małeckiego.

Na moje lektury w listopadzie i grudniu złożyły się:
  1. Roziskrzone noce Beatrix Gurian (recenzja),
  2. Dwór cierni i róż. Książka do kolorowania Sarah J. Maas (recenzja),
  3. Post Scriptum Mileny Wójtowicz (recenzja),
  4. Owoc granatu. Kraina snów Marii Paszyńskiej (recenzja),
  5. Humaniści w kosmosie. Groteski science fiction Mel Lallande (recenzja),
  6. Wrota. Tom 1 Mileny Wójtowicz (recenzja),
  7. Ktoś mnie obserwuje A.V. Geiger (recenzja).
Na blogu pojawiły się również teksty Natalii:
  1. Hex Thomasa Olde Heuvelta (recenzja),
  2. Dziewczynka, która wypiła księżyc Kelly Barnhill (recenzja),
  3. Krzywda. Historia moich blizn Eve Ainsworth (recenzja).
A jak Wy spędziliście ten czas? Jakie książki towarzyszyły Wam na koniec 2018 roku?


Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger