niedziela, marca 31, 2019

Tam, gdzie ciemność oznaczała śmierć - "Onyx & Ivory" Mindee Arnett [RIME CHRONICLES #1] *Zuzanna*

Tam, gdzie ciemność oznaczała śmierć - "Onyx & Ivory" Mindee Arnett [RIME CHRONICLES #1] *Zuzanna*
Autor: Mindee Arnett
Tytuł: Onyx & Ivory
Cykl: Rime Chronicles, tom 1
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Jaguar
Premiera: 13 marca 2019

Królestwo Rime od lat jest podzielone. Oprócz zwykłych obywateli żyją tu również osoby posługujące się magią. Jednak tylko zrzeszeni w zakonach magiści mogą z niej otwarcie korzystać, za sam fakt bycia dzikunem grozi aresztowanie i kara śmierci. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, a wśród poddanych zaczynają krążyć pogłoski o tajemniczym Powstaniu.
Życie Kate Brighton jest wyjątkowo skomplikowane i nic nie wskazuje na to, by coś miało się w tej kwestii zmienić. Nie dość, że jest dzikunką, czyli włada niedozwoloną magią, to jeszcze jej własny ojciec został stracony za próbę zamordowania arcykróla. Ciesząca się dotąd względami księcia Corwina dziewczyna, opuszcza Norgard i zatrudnia się w charakterze kurierki pocztowej, lecz przydomek Zdrajczyni Kate towarzyszy jej wszędzie, dokądkolwiek się uda. Choć jej praca jest trudna i ogromnie niebezpieczna, przynajmniej daje jej okazję do korzystania ze swojego daru. Tymczasem inkwizycja rośnie w siłę, a aresztowania stają się coraz częstsze. Podobnie jak ataki nocnych gadźców - śmiertelnie niebezpiecznych istot polujących po zmroku na każdego, kto nie zdąży schronić się za murami miasta. Gdy Kate ratuje arcyksięcia z urządzonej przez nie krwawej rzezi, wkracza na ścieżkę, która odmieni nie tylko jej życie, ale także losy całego kraju.
W tego typu opowieściach często trafiam na niedopracowanych bohaterów, którzy mnie irytują. Na szczęście "Onyx & Ivory" okazało się pod tym względem wyjątkiem. Dzielna Kate, pragnąca nade wszystko poznać prawdę o swoim ojcu i ochronić przyjaciół, od razu mi się spodobała. Cokolwiek robiła, czytałam o tym z przyjemnością, cały czas mając nadzieję, że wszystko skończy się dla niej pomyślnie. Podobnie było z Bonnerem i Signe, choć ta druga postać intrygowała mnie chyba najbardziej. Odważna, zabawna i tajemnicza, a do tego całkowicie nieprzewidywalna. Ogromnie polubiłam także Dala z jego poczuciem humoru, a Corwin ostatecznie także zyskał moją sympatię (choć akurat w tym przypadku miałam kilka chwil zwątpienia).
Historia opowiedziana przez Mindee Arnett zupełnie mnie oczarowała. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, starając się wraz z nimi rozwikłać wszystkie zagadki. Autorka wprowadziła wiele naprawdę interesujących wątków, jak choćby magistów starających się wyeliminować magię dzikunów, tajemnicze ataki dokonywane przez gadźce, motyw uroru i walki o władzę czy coraz bardziej realne zagrożenie wojną. Wątek romantyczny został zręcznie wpleciony w całą tę opowieść, dzięki czemu intrygował podobnie jak pozostałe, a jednocześnie nie był nachalny, pozwalając bez przeszkód skupić się także na innych elementach fabuły.
Prosty, lekki język sprawił, że historię Zdrajczyni Kate i Zbłąkanego Księcia czytało mi się bardzo szybko. Zdarzały się momenty, gdy akcja zwalniała, ale teorie i domysły bohaterów wcale nie były dla mnie mniej interesujące. Poza tym autorka wplotła w tę opowieść tyle wątków i tajemnic do rozwikłania, że nie sposób było się nudzić. Momentów zaskoczenia nie brakowało, a zakończenie tak trzymało w napięciu, że nie byłam w stanie odłożyć książki (zrezygnowałam nawet z wieczornego oglądania seriali na rzecz tych kilku ostatnich rozdziałów). Ogromnie wciągnęłam się w tę historię i nawet po tych niemal 500 stronach ciągle mi mało. Po takim wprowadzeniu seria Rime Chronicles zapowiada się naprawdę ekscytująco. Miłośnikom młodzieżowego fantasy polecam z całego serca.
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Wyzwania:

sobota, marca 23, 2019

Wiedźma, syrena i książę - "Wiedźma morska" Sarah Henning [SEA WITCH #1] *Zuzanna*

Wiedźma, syrena i książę - "Wiedźma morska" Sarah Henning [SEA WITCH #1] *Zuzanna*
Autor: Sarah Henning
Tytuł: Wiedźma morska
Cykl: Sea Witch, tom 1
Liczba stron: 301
Wydawnictwo: NieZwykłe
Premiera: 27 lutego 2019


Z pewnością znacie baśń o małej syrence, ale czy wiecie, jak w ogóle doszło do przedstawionych w niej wydarzeń? Gdzie ma swój początek historia o pięknej morskiej istocie, młodym księciu i miłości, w której kryje się magia? Sarah Henning postanowiła opowiedzieć nam o tym. Od samego początku. Ale nie dajcie się zwieść pozorom - to nie jest opowieść dla dzieci.
Na początku było ich troje - blondynka, brunetka i młody książę. Najlepsi przyjaciele, spędzający wspólnie każdą wolną chwilę. Jednak od dnia, gdy Anna utonęła, nic już nie jest takie jak dawniej. Evie żyje z przytłaczającym poczuciem winy. Gdyby nie wymyśliła tamtego wyzwania, jej przyjaciółka nadal byłaby wśród nich. Kiedy cztery lata później na brzegu niespodziewanie pojawia się dziewczyna łudząco do niej podobna, Evie za wszelką cenę pragnie jej pomóc. Nikomu nie może jednak wyjawić, kim (lub raczej czym) tak naprawdę jest. Inaczej jej sekret również może ujrzeć światło dnia, a to w żadnym wypadku nie może skończyć się dobrze.
"Wiedźma morska" zaczęła się bardzo ciekawie. Desperackie próby uratowania Anny i późniejsze wydarzenia na statku skutecznie przykuły moją uwagę. Towarzyszące mi przy lekturze początkowych rozdziałów emocje sprawiły, że chłonęłam kolejne strony z wielkim zainteresowaniem. Wydawało się, że wraz z pojawieniem się Annemette, akcja trochę zwolniła, ale za to z czasem robiło się coraz bardziej tajemniczo. Końcówka natomiast była tak niespodziewana, ekscytująca i mroczna, że wbiła mnie w fotel. Czytałam z zapartym tchem do ostatniego słowa, a moją pierwszą reakcją było: wow! Chcę więcej!

O ile jednak sam pomysł na fabułę i sposób poprowadzenia akcji całkowicie mnie oczarowały, nie mogę niestety tego samego powiedzieć o bohaterach. Chociaż Evie zyskała sobie moją sympatię, za najlepiej wykreowaną w tej powieści postać uważam Annemette. Była tak przekonująca, że jej prawdziwe motywy okazały się dla mnie sporym zaskoczeniem. A nawet wówczas nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń, na jaki zdecydowała się autorka. Żałuję, że nie miałam okazji bliżej poznać Hansy. Moim zdaniem jej potencjał zostałby lepiej wykorzystany, gdyby przypadła jej w udziale większa rola w całej tej historii. Nauczanie magii w jej wykonaniu mogłoby być naprawdę fascynującym wątkiem. Jeśli zaś chodzi o postaci męskie, liczyłam na coś o wiele lepszego. Obaj książęta, choć z pozoru tak różni, wypadli dość blado i schematycznie. Największym rozczarowaniem był dla mnie Iker. W kulminacyjnym momencie jakby stał się zupełnie inną osobą. Ciągle powtarzał, że nie ma za grosz zaufania do Annemette, ale gdy przyszło co do czego, nawet się nie zawahał, uwierzył we wszystko bez mrugnięcia okiem.


Piękna okładka z miejsca skradła moje serce. Dobre wrażenie jednak stopniowo psuło kiepskie przygotowanie tekstu. Zdecydowanie przeszkadzały mi literówki, dziwne formy czasowników ("wciąż jednak powstrzymała dręczące ją pytania" czy "Zaklęcie to zadziało po raz pierwszy od trzydziestu lat"), przecinki w miejscach, gdzie nie powinno ich być i zdania typu "Znała magię, jaką posługiwała się w życiu, jakie wiodła na lądzie. I znała też magię, jaka panowała pod wodą". Irytowało też powtarzanie tego samego imienia w sąsiadujących ze sobą zdaniach ("Nik dołącza do naszej grupki i wspólnie zwracamy się w kierunku ścieżki. Nawet Nik nie przerywa niezręcznej ciszy"). Jakby nie można było go zastąpić zaimkiem lub innym wyrazem, jak chociażby książę czy następca tronu. Ale najbardziej raziło mnie "ale niemniej jednak" i "oboje" zamiast "obaj".

W "Wiedźmie morskiej" znajdziecie nie tylko motyw syreny walczącej o uczucie, które ma umożliwić jej pozostanie na lądzie do końca swoich dni, ale o wiele, wiele więcej. Sarah Henning stworzyła niesamowitą opowieść pełną potężnej, zakazanej magii. Opowieść o przyjaźni, miłości, poświęceniu, sile wspomnień, o dręczących wyrzutach sumienia, nierównościach społecznych i pragnieniu zemsty. A nad wszystkim czuwa bogini Urda i morze, które zawsze daje dokładnie tyle samo, ile zabiera... Za piękną okładką znajdziecie historię, która intryguje, czaruje, zwodzi, gra na emocjach i łamie serca. Jeśli czujecie się na siłach, by się z nią zmierzyć, polecam. Warto. Pomimo wszystkich niedociągnięć. Ja już marzę o kontynuacji - "Sea Witch Rising".
Zuzanna


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję portalowi JakKupować.pl!




Wyzwania:

poniedziałek, marca 18, 2019

"Słowa, które zmieniły Polskę" pod redakcją Joanny Wojdon *Zuzanna*

"Słowa, które zmieniły Polskę" pod redakcją Joanny Wojdon *Zuzanna*
Tytuł: Słowa, które zmieniły Polskę
Redakcja naukowa: Joanna Wojdon
Liczba stron: 224
Wydawnictwo: Dolnośląskie

Kiedy dostałam od wydawnictwa paczkę, a w niej publikację naukową "Słowa, które zmieniły Polskę", mocno się zdziwiłam. Po pierwsze, nijak nie wpisuje się to w krąg moich zainteresowań, a po drugie otrzymałam ją razem z "Zagadką trzech czwartych" Sophie Hannah i "Napadałem na banki. Prawdziwa historia" Greka - najbardziej nietypowy zestaw lektur, jaki kiedykolwiek mi przysłano.

Co kryje się za tym szumnie brzmiącym tytułem? Praca zbiorowa pod redakcją Joanny Wojdon to zbiór tekstów źródłowych obejmujący różnego rodzaju przemowy, które miały mieć istotny wpływ na historię naszego kraju. Znajdziemy tu 33 wystąpienia, od mów z "Kroniki polskiej" Wincentego Kadłubka oraz "Roczników" Jana Długosza począwszy, kończąc na przemówieniach z okazji przystąpienia Polski do NATO i do Unii Europejskiej. Każdy z nich opatrzono najważniejszymi informacjami o prelegencie oraz komentarzem wyjaśniającym okoliczności towarzyszące danemu wydarzeniu.


Publikacja ta została naprawdę starannie wydana. Twarda oprawa oraz szyte (a nie klejone) strony sprawiają, że otwiera się ją z prawdziwą przyjemnością i nie trzeba się obawiać, że przy częstszym korzystaniu zaczną nam wypadać strony. Każdy rozdział wzbogacono ilustracją przedstawiającą autora mowy bądź osoby, których dany tekst dotyczy. Na końcu znajdziemy krótkie notki o autorach komentarzy, źródła wykorzystanych tekstów i ilustracji, oraz całkiem bogatą bibliografię i spis treści.

Nie mogę powiedzieć, żeby antologie tekstów źródłowych zaliczały się do grona moich ulubionych lektur, po publikacje naukowe raczej już nie sięgam. Niemniej wcale nie uważam czasu spędzonego z tą książką za stracony. Część komentarzy przeczytałam z autentycznym zainteresowaniem, a moja wiedza wzbogaciła się o kilka ciekawostek. Nie ulega wątpliwości, że znalazły się tu wydarzenia o istotnym znaczeniu dla historii naszego kraju. Natomiast nie czuję się do końca przekonana co do wyboru niektórych tekstów. Owszem, są one związane z tymi ważnymi momentami w dziejach Polski, ale tylko część z nich wydawała się faktycznie mieć jakąś moc sprawczą, reszta po prostu towarzyszyła tym zdarzeniom lub stanowiła potwierdzenie tego, co już się dokonało.

Podsumowując, "Słowa, które zmieniły Polskę" stanowią całkiem interesujący zbiór tekstów powiązanych z szeregiem istotnych dla dziejów naszego państwa wydarzeń. Towarzyszące im zwięzłe, a jednocześnie bogate w informacje komentarze czynią z tej publikacji wartościowe źródło naukowe. Może okazać się przydatnym narzędziem dla uczniów, studentów czy naukowców pragnących przyjrzeć się zebranym tekstom bardziej szczegółowo. To z pewnością cenna lektura dla osób pasjonujących się historią Polski i przemowami, które wywarły na nią istotny wpływ. Jeśli i Wy zaliczacie się do tego grona, polecam.
Zuzanna


Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu!

Wyzwania:

sobota, marca 16, 2019

Zwariowani studenci i wieczna impreza - Tom Ellen, Lucy Ivison "Ten pierwszy rok" *Zuzanna*

Zwariowani studenci i wieczna impreza - Tom Ellen, Lucy Ivison "Ten pierwszy rok" *Zuzanna*
Autor: Tom Ellen, Lucy Ivison
Tytuł: Ten pierwszy rok
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Jaguar

Szalone studenckie życie. Imprezy, alkohol i mnóstwo dziwacznych pomysłów. Niby jest wesoło, dobra zabawa trwa, tylko dlaczego wiąże się to z taką ilością złych decyzji? Bohaterowie powieści "Ten pierwszy rok" chcą wykorzystać ten czas w pełni, zbierając nowe doświadczenia. Ale chyba niezbyt im to wychodzi, skoro ostatecznie woleliby zapomnieć o wszystkim, co ich spotkało?
Phoebe zaczyna pierwszy rok studiów i jest ogromnie podekscytowana. Nie tylko dlatego, że rozpoczyna całkiem nowy etap w swoim życiu, ale również z powodu pewnego chłopaka. Przystojnego Luke'a, w którym kocha się od lat. Ma wręcz obsesję na jego punkcie. Kiedy na imprezie w tygodniu integracyjnym on wreszcie ją zauważa, Phoebe jest wniebowzięta. Zapisują się nawet wspólnie do klubu quidditcha. Ale czy to aby na pewno początek wielkiej miłości?
Tom Ellen i Lucy Ivison stworzyli lekką, przyjemną powieść ze sporą dawką humoru i rozterek miłosnych bohaterów. Zabawne dialogi i przeróżne komiczne sytuacje zapewniły mi świetną rozrywkę. Bezapelacyjnie stanowiły największą zaletę tej historii. Właśnie dla tych momentów brnęłam w kolejne rozdziały, starając się jednocześnie ignorować pojawiające się w tekście dość licznie literówki. Wątek romantyczny zdecydowanie mnie nie zachwycił. Był bardzo przewidywalny i - jak dla mnie - trochę naciągany. Wprawdzie zakończenie w pewnym stopniu złagodziło moje odczucia, ale mimo wszystko niesmak pozostał.
Phoebe i Luke zupełnie nie przypadli mi do gustu. Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że narracja prowadzona była naprzemiennie przez tych dwoje. O ile wydaje się, że dla niej jest jeszcze nadzieja, o tyle on wypadł wprost fatalnie. Niedojrzały i nieodpowiedzialny, nie jest w stanie sam podjąć żadnej istotnej decyzji. Nie ma pojęcia, czego chce, a do tego jest strasznie nieporadny życiowo. Irytowało mnie czytanie, jak to głupio się czuje z jakiegoś powodu, że coś powinien zrobić czy przeprosić, ale ostatecznie nie robi nic. I nawet nie potrafi się sensownie wytłumaczyć. Wiedząc, że robi źle i kogoś tym krzywdzi, brnął w to dalej z myślą, że  będzie przepraszał później. Phoebe na jego tle wypadła lepiej, choć i jej decyzje zwykle sprawiały, że miałam ochotę złapać się za głowę. Mimo że wydała mi się sympatyczna, wrażliwa i lojalna, a jej wpadki niezmiennie mnie bawiły, śledzenie jej rozterek miłosnych działało raczej na jej niekorzyść. Niemniej odniosłam wrażenie, że przynajmniej ona pod koniec trochę zmądrzała.
Najlepsze wrażenie zrobili na mnie bohaterowie drugoplanowi. To oni rozładowywali napięcie, rzucali zabawnymi tekstami i udzielali mniej lub bardziej pomocnych rad. Gdyby skupić się wyłącznie na Phoebe i Luke'u, pozostałby nam tylko przeciętny romans i tona przeróżnych wpadek. Natomiast dzięki wszystkim pozostałym mamy szansę poczuć się, jakbyśmy i my na chwilę zamieszkali w akademiku. Frankie i Negin, Arthur i Rita, Josh, a nawet szalona Mary i Stephanie Stevens - oni wszyscy budują klimat w tej historii. Bez ich nietypowych rozmów, herbatek, wróżkowych kanapek, szalonych imprez i najdziwniejszych mieszanek alkoholu z czym popadnie, z całą pewnością nie byłoby już tak wesoło. Te postaci wyjątkowo się autorom udały i o bardzo chętnie przeczytałabym powieść, w której to oni grają pierwsze skrzypce.
"Ten pierwszy rok" nie zachwyca, nie powala na kolana, nie wyłamuje się ze schematów. Skupia się na dwójce niedojrzałych bohaterów, którzy z jednej strony wkraczają powoli w dorosłość i rzucają się w wir nowych doświadczeń, ale z drugiej nie mają pojęcia, czego tak właściwie chcą. Na każdym kroku ogranicza ich lęk przed brakiem akceptacji i ogromne niezdecydowanie. Dobra zabawa trwa, alkohol leje się strumieniami, ale nie brak i dramatów. Głównie tych sercowych, bo zajęciom na uczelni autorzy poświęcają niewiele miejsca, skupiając się na życiu towarzyskim studentów. Całe szczęście jest się też z czego pośmiać. Liczne wpadki i przekomiczne dialogi potrafią szczerze rozbawić i zapewnić dobrą rozrywkę na długie godziny. Właśnie z ich powodu warto po tę książkę sięgnąć. Humor i bohaterowie drugoplanowi to jej największe atuty. Jeśli więc macie ochotę na coś lekkiego i zabawnego, a niezbyt udany wątek romantyczny nie będzie Wam przeszkadzał, możecie śmiało po nią sięgać. 
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Wyzwania:

poniedziałek, marca 11, 2019

[PRZEDPREMIEROWO] - "Prawda o kłamstwach" Tracy Darnton *Natalia*

[PRZEDPREMIEROWO] - "Prawda o kłamstwach" Tracy Darnton *Natalia*

Autor: Tracy Darnton
Tytuł: Prawda o kłamstwach
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: YA!
Premiera: 13 marca 2019

Mówi się, że pamięć jest zawodna. Często nie potrafimy sobie przypomnieć, co robiliśmy danego dnia, nie wspominając o wydarzeniach np. z poprzedniego roku. A gdyby tak pamiętać wszystko, nawet najmniejsze szczegóły swojego życia? Odtwarzać wspomnienia w dowolnej chwili? Jest tylko jeden haczyk. Nigdy nie zapomnisz. Nawet najgorszych rzeczy.
Jess Wilson ma pamięć absolutną. Pamięta każdy najmniejszy detal swojego życia. Ten dar przyciąga do niej znaną badaczkę, profesor Coleman, która wykorzystuje ją do programu badawczego, mającego na celu "pomóc" z pamięcią. Po wielu latach dziewczyna zaczyna mieć dosyć bycia obiektem badań, więc ucieka. Zmienia wszystko i zaszywa się w szkole średniej w małej miejscowości. Tu też nie jest jej łatwo. Od chwili, kiedy jej przyjaciółka wypada z okna, Jess zaczyna dostawać zaszyfrowane wiadomości. Ktoś wie, kim naprawdę jest i chce ją odszukać.
Główna bohaterka bardzo mi się spodobała. Z jednej strony to dziewczyna, która przeszła wiele tragicznych wydarzeń, kształtujących jej osobowość. Badania zniszczyły ją, pozbawiając empatii, możliwości zaufania komukolwiek, życia jak zwyczajna nastolatka.  Druga strona Jess to przytłoczona wspomnieniami dziewczyna, która najchętniej zapomniałaby większość z nich. Zagubiona, dręczona wyrzutami sumienia, cyniczna, idealna aktorka. Potrafi być taka, jaką chcą ją widzieć inni. Udaje uczucia, by osiągnąć to, czego chce. W kolejnych rozdziałach autorka wyjaśnia, dlaczego jest taka. Na szczęście ma kogoś do pomocy. Do szkoły przyjeżdża nowy uczeń, Dan. Niezrażony tym, że bohaterka nie chce jego towarzystwa, próbuje się do niej zbliżyć. Wkrótce ich znajomość rozkwita, a chłopak staje się ogromnym wsparciem dla Jess. Przy nim udaje jej się zapomnieć choć na chwilę o ścigającej ją przeszłości. Tylko czy aby na pewno nie ma ukrytych intencji?
Przy okazji Dana wspomnę o wątku romantycznym. Bardzo mi się podobał. Nie jest taki jak w wielu młodzieżówkach. Nie ma tu ckliwych wyznań ani całowania się przy każdej okazji, ani seksu w ogromnych ilościach. Ich relacja nie przyćmiewa fabuły, co jest ogromnym plusem. Rozwija się na oczach czytelnika, powoli, tak jakby to nie była tylko fikcja. Największą zaletą jest tajemnica, której nie da się rozwiązać samemu. Autorka co rusz dodaje nowe zagadki, sekrety innych bohaterów, co jeszcze bardziej utrudnia nam dojście do prawdy samemu, musimy czytać dalej, by dostać odpowiedzi na nurtujące pytania. Końcówka trzymała mnie najbardziej w napięciu, była pełna zwrotów akcji, po prostu nie mogłam się oderwać.
Podsumowując, "Prawda o kłamstwach" to świetnie napisana książka. Dobrze wykreowani bohaterowie, nie tylko ci główni, niebanalna tajemnica, zwroty akcji sprawią, że pokochacie tę powieść tak samo jak ja.  Polecam ją nie tylko młodzieży, ale wszystkim, którzy lubią historie pełne zagadek.

 Natalia


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu YA!






sobota, marca 09, 2019

[PRZEDPREMIEROWO] "Oczy uroczne" Marty Kisiel *Zuzanna*

[PRZEDPREMIEROWO] "Oczy uroczne" Marty Kisiel *Zuzanna*
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Oczy uroczne
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Uroboros
Premiera: 13 marca 2019

Kontynuacja opowiadania "Szaławiła" nadciąga! Kiedy samotna kobieta po czterdziestce pod wpływem impulsu kupuje działkę gdzieś w lesie, na kompletnym odludziu, wiele może się wydarzyć. Zwłaszcza że wymarzony dom znajduje sobie na Allegro i chce go postawić w tym samym miejscu, gdzie stał poprzedni (z wieżyczką!), doszczętnie strawiony przez pożar. Wkrótce dowiaduje się też, że gratis dostała w piwnicy przejście dla istot z innego świata. Niekoniecznie przyjaźnie nastawionych.
Oda Kręciszewska zatrudnia się w przychodni w pobliskim miasteczku. Szef jest nią zachwycony, bo choć to niezwykle ciepły i sympatyczny człowiek, zupełnie nie radzi sobie ze stresem. Szczególnie dają mu się we znaki szczepienia najmłodszych pacjentów, które przeżywa jeszcze bardziej od nich. Na szczęście pani Gienia pilnuje, aby zawsze miał pod ręką mnóstwo słodyczy. Tymczasem powoli zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a wraz z nimi czas przesilenia zimowego. Roch instruuje Odę, jakich obrzędów powinna dopełnić, by uchronić się przed nadciągającym złem. Kobieta jednak wcale się tym nie przejmuje, w końcu ona wszystko wie lepiej...
Ach, jak strasznie ta główna bohaterka działała mi na nerwy! Na początku jeszcze było dobrze - sympatyczna, cierpliwa, niosąca pomoc wszystkim wokół, ciepła i serdeczna, a cięty język wręcz dodawał jej uroku. Ale to, co się z nią działo później... Masakra. Wybujałe ego, głębokie przekonanie o własnej nieomylności i złość na cały świat. Nie dość, że stała się złośliwa i momentami nawet agresywna, to zachowywała się, jakby pozjadała wszystkie rozumy, brakowało jej pokory i szacunku do innych. Zamiast jej kibicować, współczułam wszystkim, którzy mieli tego pecha, by stanąć na jej drodze. O wiele bardziej spodobała mi się postać Rocha. Nawet mimo tego, że prawie nic nie mówił i szybko od Ody uciekał (akurat tutaj mu się nie dziwię). Za to Bazyl całkowicie skradł moje serce. Szybko przyzwyczaiłam się do jego seplenienia i rozszyfrowywanie wypowiedzi małego czorta przychodziło mi z coraz większą łatwością. A trzeba mu przyznać, że pomysły miał naprawdę ciekawe. Rozbawił mnie niejeden raz.
Poza charakterystycznym dla twórczości tej autorki humorem, było też sporo tajemnic i niebezpieczeństw czających się w mroku. Zaintrygowały mnie nie tylko losy samej Ody, ale także wszelkie informacje dotyczące mitycznych stworzeń przewijających się przez karty powieści. Las otaczający samotną chatkę niezmiernie mnie intrygował. Gdy tylko akcja przenosiła się właśnie tam, czytałam z zapartym tchem, czekając na ujawnienie się tej budzącej grozę istoty atakującej bezbronnych ludzi. Nie mogłam się doczekać, aż w końcu zobaczę, z czym tak naprawdę przyjdzie się zmierzyć naszym bohaterom. Takiego rozwoju sytuacji oczywiście wcale się nie spodziewałam, a w kulminacyjnym momencie nie mogłam oderwać się od książki, musiałam koniecznie poznać wszystkie odpowiedzi.

Sięgając najpierw po opowiadanie "Szaławiła", byłam ogromnie ciekawa, w jakim kierunku rozwinie się historia Ody, Rocha i małego drewnianego domku z dala od cywilizacji. Na takim odludziu, w miejscu, gdzie nie ma prądu ani bieżącej wody, a komórki gubią zasięg, można się spodziewać scen niczym z horroru. Odzie zdawało się to jednak nie przeszkadzać. O ile na to, co zdarzyło się w opowiadaniu, nie mogła być przygotowana, o tyle później powinna już była pójść po rozum do głowy i odpowiednio się dokształcić. Szczególnie że pewne informacje mogły ocalić życie nie tylko jej, ale także okolicznych mieszkańców. Ale oczywiście grzmiąc i oburzając się na braki w wiedzy innych ludzi, nie potrafiła dostrzec, że ona również takowe ma. Choć wraz z rozwojem akcji irytowała mnie coraz bardziej, postać Bazyla i jego dziwaczne pomysły skutecznie rozluźniały atmosferę. "Oczy uroczne" przeczytałam z przyjemnością, napawając się aurą mrocznej tajemnicy i śmiertelnego niebezpieczeństwa kryjącego się w cieniu drzew. Jeśli ciemne lasy i demony bardziej Was przyciągają niż odpychają, a do tego - tak jak ja - uwielbiacie poczucie humoru Marty Kisiel, będziecie zadowoleni. Polecam!

Zuzanna


Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

Wyzwania:
czytam bo polskie wyzwanie czytelnicze

wtorek, marca 05, 2019

Siostry ksero i waleczna papuga - "Nomen Omen" Marty Kisiel *Zuzanna*

Siostry ksero i waleczna papuga - "Nomen Omen" Marty Kisiel *Zuzanna*
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Nomen Omen, wyd. 2 
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Uroboros
Premiera: 13 lutego 2019


Przedwojenna wrocławska willa, a w niej trzy identyczne staruszki. 85-letnie siostry Bolesne mieszkają z Royem Keane'em - barwną papugą ze słabością do śmietankowych wafelków i Warcrafta. Wszyscy w okolicy uważają je za czarownice, nic więc dziwnego, że omijają ich dom z daleka. Kiedy na Lipową pięć trafia Salomea Przygoda, a w ślad za nią także Niedaś, nuda to ostatnie, co może im grozić.
25-letnia Salka ma już dość życia ze swoją pokręconą rodziną. Matka w kółko gada o uwalnianiu "rozbuchanego erotyzmu" córki, a ojciec jest tak zafascynowany wiekiem XIX, że teraźniejszość niewiele go interesuje. Oboje niezmiennie zachwycają się swoim synem, fajtłapowatym Niedasiem. Choć trybiki w jego mózgu zdają się pracować w zwolnionym tempie, oni uparcie wierzą w jego geniusz i czekają z utęsknieniem, aż zrobi doktorat. Młoda kobieta postanawia więc spakować się i wyjechać do Wrocławia. Wynajmuje pokój na Lipowej, u sióstr Bolesnych. Jej spokój nie trwa jednak długo. W radiu i przedpotopowym telefonie słychać dziwne głosy, a właścicielki przyjmują tajemniczych gości. Niespodziewanie pojawia się tam również Niedaś, a gdy próbuje utopić Salkę w Odrze, okazuje się, że to dopiero początek kłopotów.
Duża, dość niezgrabna Salka, którą bezustannie prześladuje pech, z miejsca zdobyła moją sympatię. Powierzenie roli głównej bohaterki postaci dalekiej od ideału było strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu zabawnych sytuacji nie brakowało, a przy tym w każdej chwili mogło się wydarzyć coś niespodziewanego. Trochę dłużej zajęło mi przekonanie się do Niedasia, ale rozśmieszył mnie tak wiele razy, że na koniec aż żal mi było odkładać książkę i żegnać się z tą postacią. Tajemnicze siostry Bolesne zapamiętam na długo, a samo wspomnienie papugi krzyczącej "killnij gada!" wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
Wszechobecny humor, ujawniający się chyba na każdej stronie tej powieści, jak zwykle mnie urzekł. Śledząc perypetie Salki, co chwila wybuchałam śmiechem. Bawiły mnie jej pechowe przygody, nietypowe teksty Niedasia i okrzyki Roya Keane'a. Podobały mi się także pełne emocji sceny gry w Warcrafta, choć do tej pory nie mam pojęcia, co oznaczała większość pojawiających się wówczas określeń. Marta Kisiel to dla mnie mistrzyni w operowaniu humorem. Nawet sytuacje, które w zwykłych okolicznościach mroziłyby krew w żyłach, potrafi przedstawić tak, że nie mam innego wyboru, jak tylko zwijać się ze śmiechu.
Ogromnie spodobała mi się również okładka tego wydania. Te wijące się czerwienie kontrastujące z bladą twarzą przyciągają wzrok i intrygują. Uroku powieści dodają również ilustracje, które kryją się wewnątrz książki. Czarno-białe, ale niezwykle klimatyczne. Na końcu znajdziemy nawet mapki Wrocławia z zaznaczeniem wszystkich istotnych dla rozwoju akcji miejsc.
"Nomen Omen" to moje kolejne spotkanie z twórczością Marty Kisiel i z pewnością nie będzie ostatnim. Poczucie humoru autorki, które przebija się w każdej opisanej sytuacji i każdym dialogu, sprawia, że czytając jej książki, nie sposób powstrzymać się od śmiechu. Gdy dodamy do tego jeszcze interesującą fabułę, odrobinę magii i całą gamę wyjątkowych bohaterów, dostajemy porcję świetnej rozrywki, od której nie można się oderwać. Jeśli więc "Nomen Omen" nie trafił jeszcze w Wasze ręce, koniecznie naprawcie ten błąd!
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!

Wyzwania:

czytam bo polskie wyzwanie czytelnicze
Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger