środa, października 31, 2018

Pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony - John Flanagan ''Zwiadowcy. Ziemia skuta lodem'' [ZWIADOWCY#3] **LostGirl**

Pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony - John Flanagan ''Zwiadowcy. Ziemia skuta lodem'' [ZWIADOWCY#3] **LostGirl**

Autor: John Flanagan
Tytuł: Zwiadowcy. Ziemia skuta lodem 
Cykl: Zwiadowcy, tom 3
Liczba stron: 331
Wydawnictwo: Jaguar


Kolejny tom Zwiadowców za mną, a co za tym idzie, nowa recenzja. Po zaskakujących wydarzeniach z Płonącego mostu nie mogłam się oprzeć i musiałam przeczytać następną część. A tak na marginesie to była poprawa humoru po nieudanych Uciekinierach.
Po spaleniu mostu Will i Evanlyn trafiają do niewoli Skandian, którymi dowodzi jarl Erak. Płyną do Skandii, gdzie mają zostać sprzedani i ciężko pracować do końca swoich dni. W tym samym czasie Halt próbuje wyruszyć na poszukiwanie ucznia. Nie mogąc się pogodzić z odmową króla, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Wypowiada mu posłuszeństwo, przez co zostaje skazany na banicję. Kiedy już ma odjeżdżać, na scenę wchodzi Horacy, który "dostał zgodę", by wyruszyć razem z nim. W czasie podróży ciągle napotykają rycerzy-rabusiów, którzy ich opóźniają. W rezultacie wszystko nieoczekiwanie się przedłuża. Czy aby na pewno zdążą na czas?
Kontynuacja przygód Zwiadowców powaliła mnie na kolana. Nadal nie mogę uwierzyć w poświęcenie Halta. A na dodatek jest to tak wzruszająco opisane. W tej części dowiadujemy się, jak silna jest więź między nimi. Przyjaźń została ukazana jako bardzo ważna wartość, która zmienia człowieka. Dzięki niej jest w stanie zrobić wszystko. Moje serce skradł również jarl Erak z powodu swej dobroci. Może nie jest ona ogromna, ale zdecydowanie trzeba o niej wspomnieć. Nie traktował niewolników jak rzeczy. Rozumiał to, że chcieli uciec, nawet im współczuł. Kolejną osobą, o której warto wspomnieć, jest Evanlyn. Córka króla, od małego żyjąca w luksusach, teraz zdana sama na siebie. Nie wie jak przetrwać w niewoli, polować, uciekać. Na dodatek nie może liczyć na pomoc Willa. Muszę ją pochwalić, bo odwagi i zapału jej nie brakuje. Fakt że nie zawsze wychodziło, ale przecież nie da się być dobrym w czymś co robi się pierwszy raz w życiu.


Mimo niewielkiej objętości dzieje się naprawdę wiele. Narracja została podzielona na dwie część - jedna opowiada o Willu i Evanlyn, a druga o Halcie o Horacym. Taki zabieg powoduje, że nie da rady odsunąć się od książki. Kolejna sprawa to prosty język. Nie ma tam nic, w co trzeba by było się bardziej zagłębiać. Opisy nie nudzą. Dłużej są ukazane tylko walki, ale to nie przeszkadza. Dopisuje też humor, dzięki któremu śmiałam się do łez.
Jak na razie o tym cyklu nie umiem napisać złego słowa. Mimo że jest przeznaczony dla młodszych, to ja się w nim zakochałam. Pozostaje mi tylko czytać kolejne części.

LostGirl

wtorek, października 30, 2018

Nowa misja szpiegowska Sage Fowler - "Pocałunek szpiega" Erin Beaty [THE TRAITOR'S CIRCLE #2]

Nowa misja szpiegowska Sage Fowler - "Pocałunek szpiega" Erin Beaty [THE TRAITOR'S CIRCLE #2]
Autor: Erin Beaty
Tytuł: Pocałunek szpiega
Cykl: The Traitor's Circle, tom 2
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Jaguar



Główna bohaterka "Pocałunku zdrajcy", Sage Fowler, wywarła na mnie tak dobre wrażenie, że niecierpliwie wyczekiwałam momentu, gdy poznam dalszy ciąg jej przygód. Z przyjemnością wróciłam również myślami do intrygującego kapitana Quinna i jego oddanych przyjaciół, Gramwella i Cassecka. Jakim wyzwaniom będą musieli stawić czoła tym razem? Czy uda im się zapobiec inwazji? A może wojny nie da się już uniknąć?


Sage, która sprawdziła się już w roli swatki i szpiega, może odetchnąć po emocjonujących i dramatycznych wydarzeniach z pierwszego tomu. Znakomicie radzi sobie jako królewska guwernantka, obowiązki pomagają jej przetrwać rozłąkę z Aleksem i z większym spokojem oczekiwać na jego powrót. Tuż po przybyciu do stolicy Quinn dostaje jednak nowe rozkazy. Ma objąć dowództwo nad pewną utrzymywaną w ścisłej tajemnicy jednostką. To oznacza, że wkrótce musi znów wyjechać, nie wolno mu też niczego zdradzić Sage. Okazuje się to nadzwyczaj trudne, gdyż dziewczyna upiera się, by mu towarzyszyć. Gdy spotyka się z ostrą odmową, czuje się dotknięta i zawiedziona. Kiedy więc królowa poleca jej dowiedzieć się, co się tak naprawdę dzieje, Sage rzuca się w wir pracy. Nie wie jeszcze, że za lojalność wobec Jej Wysokości przyjdzie jej zapłacić wysoką cenę.
Drugie spotkanie z bohaterami trylogii Erin Beaty okazało się dla mnie nawet bardziej udane niż to pierwsze. Już wówczas przykuli moją uwagę i sprawili, że z wielkim zaciekawieniem śledziłam ich losy. Teraz zaś zrobiło się jeszcze ciekawiej. 

Na szczęście Sage nadal pozostała tą odważną, upartą, niepokorną osóbką, jaka zyskała sobie moją sympatię w "Pocałunku zdrajcy". Wciąż chce sama podejmować decyzje zamiast ślepo poddawać się woli mężczyzn. Wcale nie jest od nich gorsza i udowadnia to na każdym kroku. Alex tym razem trochę mnie irytował. Rozumiem rozkazy i konieczność zachowania tajemnicy, ale jeśli ukochana osoba chce mu coś powiedzieć, powinien jej wysłuchać. Nawet jeśli nic więcej nie może zrobić. Zresztą szczera rozmowa i wyjaśnienie sytuacji zaoszczędziłoby im wielu kłopotów i zapobiegło nieporozumieniom.

Żadne z nich nie jest idealne. Zarówno Sage, jak i kapitan Quinn popełniają błędy. Ranią siebie nawzajem i nieraz się kłócą, ale przy tym w każdej chwili są gotowi oddać za tę drugą osobę własne życie. Uważam, że Erin Beaty należy się za kreację bohaterów wielki plus. Dlaczego? Stworzyła postaci z krwi i kości. Nie idealizowała ich i nie ułatwiała im niczego. Wręcz przeciwnie, wciąż napotykali nowe trudności, a wybory, przed jakimi ich stawiała, również do prostych nie należały. Odnosili poważne rany i wielokrotnie ryzykowali życie, a to, czy uda im się wyjść z tego wszystkiego cało, wcale nie było przesądzone.

Nie mogę narzekać również na akcję. Sporo się działo i chociaż tym razem obyło się bez jakichś spektakularnych zaskoczeń, czuję się usatysfakcjonowana. Szybkie tempo wydarzeń, ucieczki, spiski, zdrady, liczne walki, a nawet próba zamachu, zapewniły mi mnóstwo wrażeń. Śledzenie szpiegowskiej misji głównej bohaterki ogromnie mi się podobało. Nie nudziłam się ani chwili, a emocjonująca akcja niesamowicie wciągała. Tym razem autorka mniej skoncentrowała się na relacji Sage i Aleksa, co jest dobrą wiadomością dla wszystkich tych, którzy liczyli na lepsze rozwinięcie innych wątków pojawiających się w powieści. 

Książka została podzielona na krótkie rozdziały, dzięki czemu czytało mi się ją naprawdę szybko. Skupiały się na zmianę na trójce bohaterów - Sage, Aleksie oraz dowódcy oddziału Kimisarów, Huzarze. Ten zabieg pozwolił obserwować rozgrywające się na kartach powieści wydarzenia z różnych punktów widzenia. Dawał również wgląd w ich obawy, przemyślenia i ukazywał prawdziwe intencje, jakie nimi kierowały, co także wzbogaciło fabułę. Korekta tekstu z kolei pozostawiała wiele do życzenia. Pod tym względem mocno się zawiodłam, podobnie jak w przypadku recenzowanego przeze mnie niedawno "Okrutnego księcia". O ile pojedyncze literówki mogę jeszcze jakoś przełknąć (choć są denerwujące), o tyle błędy ortograficzne pozostawiają u mnie głęboki niesmak.
"Pocałunek szpiega" to w moim odczuciu świetnie skonstruowana kontynuacja cyklu. Silna, wyraźnie zarysowana postać Sage jest moim zdaniem zdecydowanym atutem powieści. Fakt, że autorka nie idealizuje swoich bohaterów ani nie traktuje ich ulgowo, stawiając za to na ich drodze kolejne wyzwania i trudne decyzje, również bardzo przypadł mi do gustu. Poza tym drugi tom trylogii Erin Beaty obfituje w emocjonujące wydarzenia i trzyma w napięciu od początku do końca. Pozostaje mi już tylko mieć nadzieję, że ostatni, trzeci tom okaże się równie dobry. Polecam!
Zuzanna

Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Recenzję poprzedniego, pierwszego tomu trylogii przeczytacie TUTAJ.

Wyzwania:

sobota, października 27, 2018

Mitologia w nowoczesnym wydaniu - "Bursztynowy dym'' Kristin Cast [ Uciekinierzy#1] **LostGirl**

Mitologia w nowoczesnym wydaniu - "Bursztynowy dym'' Kristin Cast [ Uciekinierzy#1] **LostGirl**


Autor: Kristin Cast 
Tytuł: Bursztynowy dym
Cykl: Uciekinierzy, tom 1
Liczba stron: 239
Wydawnictwo: Książnica


To już moje drugie spotkanie z Kristin Cast. Po raz pierwszy miałam z nią do czynienia przy cyklu Dom nocy. Pamiętam, że przeczytałam 5 części, a potem porzuciłam serię, ponieważ dla mnie jest zbyt rozwlekła. Co więc mnie skłoniło do sięgnięcia po Bursztynowy dym? 
W świecie równoległym do naszego istnieją Furie. Ich zadaniem jest strzeżenie potępionych dusz w Tartarze. Wszystko zmienia się, kiedy jedna z nich zakochuje się w człowieku odbywającym tam karę. W konsekwencji na Tartar zostaje nałożona klątwa i przez to więzione tam dusze dostają się do świata ludzi. Żeby wszystko wróciło do normy, syn jednej z Furii musi odnaleźć potomkinię wyroczni.
Po przeczytaniu czuję się rozczarowana i to bardzo. Spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Po pierwsze, bohaterowie. Zacznę od Evy. Mimo że ma 23 lata, to zachowuje się jak idiotka. No błagam, kto idąc na imprezę, zostawia otwarty samochód? Alek, na którym się najbardziej zawiodłam. Wprowadza ciut oryginalności, nic więcej. Potężny wojownik, łapiący demony, a nie potrafiący dopasować się do świata, w którym przebywają jego wrogowie.  Najbardziej polubiłam Bridget, która wnosiła dużo humoru do książki. Najbardziej boli mnie to, że Cast nie odmieniła bohaterów. Cała trójka razi podobieństwem do tych z Domu Nocy. Eva to Zoey Redbird, Bridget bardzo przypomina Stevie Rae, a Alec to podobizna Auroksa.

Sam pomysł na fabułę jest bardzo ciekawy. Mieszanka mitologii, kryminału i romansu to coś nowego, i można by to było dobrze rozbudować. Jednak autorka postanowiła niczego nie wyjaśniać, co utrudniło mi czytanie. Nie wiem, dlaczego to się dzieje ani czemu pozwolono, by zło wdarło się do świata ludzi. Drugi pozytyw to nierozbudowanie wątku miłosnego. Według mnie jest bardzo schematyczny. Chłopak połączony przez magię z dziewczyną, a na dodatek zakochuje się w niej, mimo że kompletnie jej nie zna.
Bursztynowy dym to według mnie niezbyt udana powieść. Podobieństwo do Domu Nocy bardzo rzuca się w oczy. Zabrakło mi tutaj oryginalności i czegoś, co pozwoliłoby zatrzymać tę książkę w pamięci. Historia ma potencjał, jednak nie został on w ogóle wykorzystany. Polecam ją jednak fanom przygód Zoey.
Lost Girl

czwartek, października 25, 2018

Śmiertelnie niebezpieczna Kraina Elfów - "Okrutny książę" Holly Black [OKRUTNY KSIĄŻĘ #1]

Śmiertelnie niebezpieczna Kraina Elfów - "Okrutny książę" Holly Black [OKRUTNY KSIĄŻĘ #1]
Autor: Holly Black
Tytuł: Okrutny książę
Cykl: Okrutny książę, tom 1
Liczba stron: 424
Wydawnictwo: Jaguar

Kraina Elfów, pełna długowiecznych, magicznych stworzeń. Choć nie potrafią kłamać, zdolne są do niewyobrażalnych wręcz okrucieństw. Szlachetnie urodzeni nie cofną się przed niczym, by dostać to, czego pragną. Jak w tym niebezpiecznym świecie poradzą sobie dzieci porwane że świata śmiertelników?
Siedmioletniej Jude wydaje się, że razem z rodzicami i dwiema siostrami - bliźniaczką Taryn i starszą Vivienne - tworzą zwykłą rodzinę. Do czasu, gdy na progu ich domu staje mężczyzna o kocich oczach i spiczastych uszach, takich samych jak u Vivi. Jest wściekły, że jego żona, a ich matka, uciekła do świata ludzi, pozorując własną śmierć. W starciu z niebezpiecznym Madokiem rodzice Jude nie mają żadnych szans. Mężczyzna zabija ich oboje, a dziewczynki zabiera ze sobą do Elysium i otacza opieką.
Świat wykreowany przez Holly Black z miejsca mnie oczarował. Uwielbiam książki, w których wyobraźnia autora powołuje do życia nie tylko interesujących bohaterów i magiczne istoty, ale całe krainy rządzące się własnymi prawami. Poznawanie królestwa Elfhame sprawiło mi wielką frajdę, a przecież to tylko część Krainy Elfów. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach cyklu autorka pozwoli nam na dalsze podróże, eksplorowanie pozostałych ziem i obserwowanie ich mieszkańców.

Bohaterów "Okrutnego księcia" również uważam za udanych. Odniosłam wrażenie, że każda postać pojawiająca się w powieści została dokładnie przemyślana, każda ma do odegrania jakąś rolę w tej historii. Choć na początku niektóre z nich mogą sprawiać wrażenie schematycznych, ich decyzje prędzej czy później pokazują, że wcale takie nie są. Wszyscy w pewnym momencie czymś zaskakują, a moim zdaniem to ogromna zaleta. Nikomu nie można ufać, a największy wróg wcale nie musi być tym, kogo należy się najbardziej obawiać.

Odważna, choć żyjąca w bezustannym strachu Jude od razu zyskała moją sympatię. Ta bohaterka wciąż walczy - ze swoimi słabościami, z paraliżującym lękiem, walczy o swoją godność. Toczy bezustanną walkę, by pokazać, że wcale nie jest bezwartościową istotą, za jaką niektórzy ją uważają. Jej siostra bliźniaczka, Taryn, wciąż snuje się gdzieś w tle, cicha, starająca się nie wpaść w żadne kłopoty. To jednak wcale nie znaczy, że nie ma żadnego wpływu na toczące się wydarzenia. Vivi z kolei rozpaczliwie tęskni za utraconym światem śmiertelników i ponad wszystko pragnie wrócić do poprzedniego życia. Rozmiłowany w wojnach i rozlewie krwi Madok pokazuje także swoją lepszą stronę. Traktuje dziewczynki jak własne córki i stara się, by niczego im nie brakowało, choć to przecież on sam pozbawił je rodziców. Cardan i jego świta - bezwzględni i okrutni, dla rozrywki znęcają się nad słabszymi, świadomi, że nie grozi im za to żadna kara...

Holly Black nie wybiera łatwych rozwiązań. Gdy już sobie myślałam, że w większości książek wydarzyłoby się to czy tamto... autorka całkowicie mnie zadziwiała, wybierając zupełnie inną możliwość. Nie doceniłam jej, czekając, aż w pewnym momencie podda się schematom, ale nic takiego nie nastąpiło. Nie mogę też narzekać na akcję, bo ta utrzymywała idealne tempo. Działo się dużo, a mimo że miejsc i postaci było tu całe mnóstwo, opisy nie spowalniały rozwoju wydarzeń. Mało tego, zostały tak umiejętnie wplecione w fabułę, że niemal nie odczułam ich obecności. Nawet wątek romantyczny nie przesłaniał innych, ważniejszych spraw, został zepchnięty na dalszy plan. Dzięki temu nie zdominował fabuły, a mimo to pozostał istotną i bardzo intrygującą częścią opowieści.
Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do książek, które wszyscy wychwalają i w tym przypadku nie było inaczej. Po przeczytaniu "Okrutnego księcia" muszę jednak powiedzieć... że ta powieść jest warta każdego dobrego słowa, każdej pochwały, jaką przeczytacie czy usłyszycie. Ta oryginalna fabuła, pędząca akcja pełna zaskakujących wydarzeń, ci niesamowici bohaterowie, którzy tyle razy mnie szokowali - jestem zachwycona! Przeszkadzało mi tylko jedno - literówki, a było ich naprawdę dużo. Niemniej biorąc pod uwagę wszystko inne - i nie do końca jeszcze wierzę, że to powiem - jeśli autorka utrzyma taki poziom, jej trylogia może się okazać lepsza nawet od mojej ukochanej serii Dworów Sarah J. Maas. Miłośnikom fantastyki z całego serca polecam!
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

Pozostałe tomy serii:




Wyzwania:



poniedziałek, października 22, 2018

Kiedy nadchodzi wojna - ''Zwiadowcy. Płonący most'' [Zwiadowcy#2] *LostGirl*

Kiedy nadchodzi wojna - ''Zwiadowcy. Płonący most'' [Zwiadowcy#2] *LostGirl*
Autor: John Flanagan
Tytuł: Zwiadowcy. Płonący mosy
Cykl: Zwiadowcy, tom 2
Liczba stron: 302
Wydawnictwo: Jaguar


Po udanej lekturze pierwszego tomu, od razu zabrałam się za drugi. Podeszłam do niego z
entuzjazmem, gdyż, jak sami czytaliście, pierwsza część bardzo mi się spodobała.
Królestwo Araluenu jest w trakcie przygotowań do wojny z Morgarathem. Will, Gilan i  Horacy otrzymują ważne zadanie. Mają udać się do władcy Celtii z wezwaniem do pomocy w walce z wrogiem. Kiedy docierają na miejsce, nie mogą uwierzyć w to, co widzą. Wioski Celtii są opustoszałe i zniszczone. Jadąc dalej, spotykają Evanlyn, która wyjaśnia, że kraj został zaatakowany, a górnicy porwani. Gilan decyduje się jechać z wieściami do króla. Przekazuje Willowi dowodzenie i zostawia ich na pastwę losu. W czasie drogi do królestwa trójka bohaterów odkrywa, że Morgarath buduje most, którym armia ma przejść na ziemie królestwa. Nie mając czasu na powiadomienie władcy, Will, Horacy i Evanlyn postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
Tutaj nie ma miejsca na nudę. Akcja bardzo szybko się rozwija już od pierwszych stron. Nie ma zapychaczy, dzięki czemu całość czyta się szybko i przyjemnie. Uroku dodaje również nowa bohaterka, którą Flanagan świetnie wykreował. Tajemnicza, mądra i wprowadzająca lekki zamęt. Jednak czasem doprowadzała mnie do szału, bo zachowywała się jak księżniczka.Tutaj ponarzekam trochę, bo nie ma dużo Halta, a to moja ulubiona postać. Jednak jego brak trochę wynagradza mi Gilan. Za to fani Horacego ucieszą się, ponieważ jest go mnóstwo. Kolejny plus to fantastycznie opisane miejsca akcji. Nawet mamy mapkę na początku książki, która pokazuje, gdzie co leży dokładnie.
Podsumowując, uważam że drugi tom jest równie dobry jak poprzedni. Zakończenie sprawia, że nie ma innej opcji niż sięgnięcie po trzecią część. Mam również nadzieję, że Halt dotrzyma obietnicy złożonej Willowi. Nie pozostaje mi nic innego niż rozpoczęcie "Ziemi skutej lodem".

                                                                                                                                       LostGirl

piątek, października 19, 2018

Wilczej historii ciąg dalszy - "Wilczyca" Katarzyny Bereniki Miszczuk [WILK #2]

Wilczej historii ciąg dalszy - "Wilczyca" Katarzyny Bereniki Miszczuk [WILK #2]
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Wilczyca
Cykl: Wilk, tom 2
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: W.A.B.

Zaciekawiona dalszymi losami bohaterów "Wilka" i zaintrygowana tym, jak zmieniać się będzie styl pisania autorki, chętnie sięgnęłam po "Wilczycę" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Tak myślałam, że tym razem mogę się spodziewać czegoś znacznie lepszego. I przeczucie mnie nie zawiodło.
Margo i jej przyjaciele z niepokojem oczekują ujawnienia się skutków wizyty w Instytucie. Okazuje się, że nie są one aż tak drastyczne, jak się spodziewali, ale to wcale nie oznacza końca kłopotów. Dziewczynę znów zaczynają dręczyć koszmary, a kolejne osoby padają ofiarą grasującej w okolicy morderczej bestii. Czy trzymając się z dala od lasu, uda im się uniknąć spotkania z potworem? A może mimo wszystko będą musieli stawić mu czoła?
O ile w "Wilku" po ciekawym początku fabuła coraz bardziej przypominała typową młodzieżówkę, której tematem przewodnim są problemy sercowe bohaterów, o tyle w "Wilczycy" autorka skupia się na wątku romantycznym jakby trochę mniej. A przynajmniej dzieje się tutaj tak dużo, że relacja Margo i Maksa na pewien czas schodzi na dalszy plan. W końcu po Wolftown grasuje tajemniczy, śmiertelnie niebezpieczny potwór i nikt nie wie, jak go powstrzymać. Nie brakuje też włamań i wybuchów, a bohaterowie przekonują się, że na zaprzestanie eksperymentów ze strony Instytutu nie mają co liczyć. W ich małym, spokojnym dotąd miasteczku nikt nie może już czuć się bezpiecznie.
Oczywiście w szkole również nie mogło się obyć bez dramatów. Nowa uczennica, Carol, do wszystkiego nieustannie się wtrącała. Ona i Carlos narobili sporo zamieszania, utrudniając życie naszym bohaterom. Margo tym razem zdecydowanie mniej mnie irytowała. Zachowywała się odważniej i bardziej dojrzale. Jej wypowiedzi również przestały być tak chaotyczne jak wcześniej, dzięki czemu styl narracji uległ pewnej poprawie. Jeśli chodzi o Maksa... tym razem mamy okazję poznać jego mroczniejszą stronę. Staje się bardziej porywczy i agresywny, a pozostali zaczynają się o niego poważnie martwić.
Czytając pierwszą powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk, dało się wyczuć, że pisała ją jako nastolatka. Kontynuacja "Wilka" - "Wilczyca" - powstała kilka lat później i różnica jest rzeczywiście widoczna. Główna bohaterka zdążyła trochę dojrzeć i wydorośleć, poprawiły się także język i styl wypowiedzi. Autorka, nie rezygnując wprawdzie z wątków miłosnych, większy nacisk położyła na resztę fabuły. Dzięki temu dzieje się zdecydowanie więcej, a bohaterowie działają sprawniej i rozważniej. Powieść zrobiła na mnie wrażenie lepiej przemyślanej i zgrabniej napisanej, a zakończenie mocno mnie zaskoczyło. Polecam!
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!


Recenzję "Wilka" przeczytacie tutaj.

Wyzwania:

czwartek, października 18, 2018

Mitologia pomieszana z japońskim steampunkiem - ''Tancerze burzy'' Jaya Kristoffa [Wojna Lotosowa#1] *LostGirl*

Mitologia pomieszana z japońskim steampunkiem - ''Tancerze burzy'' Jaya Kristoffa [Wojna Lotosowa#1] *LostGirl*

Autor: Jay Kristoff
Tytuł: Tancerze burzy
Cykl: Wojna Lotosowa, tom 1
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Uroboros


Tancerze Burzy to książka, która od razu wpadła mi w oko. Pomyślałam sobie, że muszę ją przeczytać bez względu na wszystko. A wszystko przez japońską mitologię, tradycje i klimat tego cudownego kraju. Dla mnie to wręcz raj. Podeszłam do lektury z wielkim zapałem i entuzjazmem. 
Główna bohaterka to szesnastoletnia Yukiko należąca do klanu Kitsune. Żyje w świecie zanieczyszczonym lotosem. Wszystko jest z niego produkowane, a jakby tego było mało, służy on na co dzień jako narkotyk. Wyspą włada szogun Yoritomo, który ma w głębokim poważaniu skutki używania rośliny, nie obchodzi go też własny kraj. Rządzą nim jedynie własne zachcianki. A jedną z nich jest posiadanie arahitory, legendarnego tygrysa burzy, pochodzącego od samego Raijina, boga gromu i błyskawicy. Do realizacji tego zadania wybiera Masaru, ojca Yukiko. Mimo iż wiedzą, że te stworzenia już nie istnieją, to i tak wyruszają na misję, bo nie mogą odmówić ze względu na kodeks Bushido.


Na początku zostajemy zasypani mnóstwem terminologii dotyczącej mitologii, strojów, tradycji, ubioru i wielu innych rzeczy. Na szczęście autor dodał na końcu słowniczek, co bardzo ułatwia czytanie. Powoli wprowadza nas w świat przedstawiony, przez co początek może wydawać się nudny. Pocieszę Was, kończy się szybko. Część druga i trzecia to istne cudo. Cały czas coś się dzieje, dzięki czemu nie można oderwać się od książki. Apetyt podsycają dodatkowo bardzo ciekawe opisy. Dzięki nim bardzo łatwo mogłam sobie wyobrazić miejsce akcji, walkę i tego typu rzeczy. Podoba mi się również wątek miłosny. Jest interesujący i nie irytuje. Co mi się najbardziej podobało to to, że główna bohaterka kieruje się rozumem. W sumie to niezły paradoks, bo większość bohaterek młodzieżówek pisanych przez kobiety to ameby umysłowe. Co do bohaterów, to jedyny minus tej książki. Dużo dowiadujemy się jedynie o Yukiko, a o reszcie trochę, ale nie aż tyle jak o niej.
Podsumowując, jestem oczarowana tą książką. Warto przebrnąć przez początek, bo inaczej będzie ciężko zrozumieć, o co chodzi. Dalej jest już tak ciekawie, że ciężko oderwać się od lektury. Polecam wszystkim, którzy lubią Japonię i fantastykę. Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam drugi tom.


                                                                                                                       LostGirl

niedziela, października 14, 2018

Kiedy jedna decyzja zmienia wszystko - ''Zwiadowcy'' Johna Flanagana [Zwiadowcy#1] *LostGirl*

Kiedy jedna decyzja zmienia wszystko - ''Zwiadowcy'' Johna Flanagana [Zwiadowcy#1] *LostGirl*

Autor: John Flanagan
Tytuł: Zwiadowcy. Ruiny Gorlanu
Cykl: Zwiadowcy, tom 1
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Jaguar

O serii Zwiadowcy słyszałam wiele razy. Jednak mimo wielu pozytywnych opinii, nie sięgnęłam po nią. Nie zrobiłam tego nawet, gdy przestała być modna. A teraz, po latach, postanowiłam to zmienić. Zachęcona opisem, zaczęłam czytać.

Na dworze barona Aralda wychowuje się pięć sierot. Jedną z nich, a także głównym bohaterem, jest Will. Wie tylko tyle, że jego ojciec zginął jako bohater, a matka zmarła kilka dni po porodzie. Po ukończeniu piętnastu lat nadchodzi Dzień Wyboru, od niego zależy przyszłość dzieci. Will bardzo chciałby zostać rycerzem, jednak ma małe szanse, ponieważ jest drobny i niski. Czuje się też przerażony, bo jeśli żaden mistrz go nie wybierze, to będzie pracował na roli. W Dniu Wyboru prawie spełniają się koszmary chłopca, jednak w ostatniej chwili zjawia się tajemniczy Halt. Proponuje mu dołączenie do zwiadowców. Will, nie mając innego wyjścia, zgadza się. Jego przygoda dopiero się zaczyna.
Zacznę od bohaterów głównych, czyli Willa i Horacego. Moim zdaniem są bardzo dobrze wykreowani. To nadal dzieci, którymi kieruje naiwność, trochę głupota i wielka odwaga. Podczas nauki u chłopców rozwija się ziarenko dorosłości. Chwała autorowi za to, że nie zrobił z nich "mężczyzn". Często w książkach młodzieżowych widzę, jak nastolatkowie zachowują się, jakby pozjadali wszystkie rozumy. A tutaj jest tak, jak powinno być. Czy w innych tak nie może? Kolejna rzecz to pomysł na zwiadowców, owianych tajemnicą, budzących grozę i trzymających się na uboczu, okazał się strzałem w dziesiątkę. Całkowicie oczarowała mnie naturalność i plastyczność opisów. Autor z lekkością i łatwością opisuje rzeczywistość tak, że nie sposób sobie tego nie wyobrazić.  Muszę też przyznać, że twórcy udało się świetnie oddać klimat średniowiecza. Interesujący się tą epoką nie będą zawiedzeni. Na koniec dodam, że zakończenie jest piękne. Wzruszyłam się niesamowicie.
Pierwsze spotkanie z Willem uważam za udane. To początek wspaniałej historii o przyjaźni i dorastaniu. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy. Polecam wszystkim miłośnikom fantastyki i szukającym czegoś lekkiego.

                                                                                                                             LostGirl



czwartek, października 11, 2018

Małe miasteczko Wolftown i niebezpieczna tajemnica - "Wilk" Katarzyny Bereniki Miszczuk [WILK #1]

Małe miasteczko Wolftown i niebezpieczna tajemnica - "Wilk" Katarzyny Bereniki Miszczuk [WILK #1]
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Wilk
Cykl: Wilk, tom 1
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: W.A.B.


Czego spodziewać się po powieści fantasy dla młodzieży o tytule "Wilk", której akcja toczy się w miasteczku Wolftown? Moim pierwszym skojarzeniem były wilkołaki, ale... okazało się, że nie o nie tutaj chodzi. Nie mamy tu też do czynienia ze zwyczajnymi wilkami. Co w takim razie czai się w okolicznych lasach i skąd się tam wzięło?
Margo Cook przeprowadza się z rodzicami z Nowego Jorku do Wolftown. Dziewczynie zupełnie się tam nie podoba. Nie dość, że praktycznie nic tam nie ma, to jeszcze tuż za furtką zaczyna się gęsty, ciemny las. Nastolatka postanawia trzymać się od niego z daleka, zwłaszcza gdy słyszy, że mieszkają w nim wilki. Równie mocno przeraża ją także zmiana szkoły. Bycie "tą nową" w miejscu, gdzie wszyscy się znają, do przyjemnych nie należy. W dodatku od przyjazdu zaczyna ją dręczyć pewien koszmar. Dlaczego wciąż śni jej się to samo? Przed kim ucieka w środku nocy przez mroczny, niebezpieczny las?

"Wilk" to debiutancka powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk, napisana przez 15-letnią wówczas autorkę. W niektórych momentach da się to bardzo wyraźnie odczuć, choć gdybym nie wiedziała, kiedy powstała ta historia, powiedziałabym, że zarówno styl wypowiedzi, jak i słownictwo są nadzwyczaj autentyczne. Główna bohaterka, a zarazem narratorka, na większość wydarzeń reaguje bowiem jak typowa nastolatka. O ile na początku jest to całkiem zabawne, o tyle z czasem zaczyna trochę irytować. Teksty w stylu: mój chłopak może być niebezpieczny, ale pomyślę o tym kiedy indziej (bo przecież najważniejsze, że jesteśmy razem!), niestety działają mi na nerwy. Na szczęście Margo zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie ogólne. Chociaż zachowywała się dość naiwnie i impulsywnie, jej nieustępliwość, wytrwałość w dążeniu do celu i lojalność wobec przyjaciół bardzo mi się spodobały. Uroku książce dodawał nawet jej buntowniczy charakter, mimo że zazwyczaj ujawniał się w najmniej odpowiednim momencie.

Pomysł na fabułę przypadł mi do gustu, ale pewne fragmenty nie zostały zbyt dobrze przemyślane. Zwłaszcza scena w szpitalu była dla mnie mało przekonująca. Wiem, w filmach też zwykle tak to wygląda. Człowiek ma czas, aby kilka razy powtórzyć, że za wszystkim stoją jacyś tajemniczy ONI, ale nigdy nie zdąży wydusić z siebie żadnych konkretów. Tutaj ta sytuacja chyba była za mocno przeciągnięta. Bohaterka powtarzała, że to ONI tak długo, aż w końcu pojawił się ktoś, by jej przeszkodzić. A przyjaciele, którzy właśnie się przekonali, że dzieje się coś naprawdę złego? W zasadzie zwrócili uwagę, że ten ktoś może jej faktycznie zrobić krzywdę, ale grzecznie się zabrali i poszli do domu przedyskutować sytuację. No litości!

Moje spotkanie z pierwszą powieścią Katarzyny Bereniki Miszczuk przebiegło całkiem przyjemnie. Początek zrobił na mnie wyjątkowo dobre wrażenie. Małe miasteczko, w którym kryje się jakaś niebezpieczna tajemnica i dziewczyna dręczona przez koszmary - wciągnęłam się i chciałam koniecznie sprawdzić, co takiego jeszcze się wydarzy. Później niestety zaczęło to coraz bardziej przypominać typowy romans dla nastolatek i tutaj już dało się poczuć, że pisała to 15-latka. Niemniej dzięki ciekawym bohaterom i temu, że Margo to dziewczę o wielkim talencie do pakowania się w kłopoty, przez większość czasu naprawdę dobrze się bawiłam, a akcja nie dłużyła mi się ani nie nudziła. Poleciłabym tę powieść jednak głównie nastolatkom, gdyż w moim odczuciu to taki polski prekursor "Zmierzchu". Ale o wiele lepiej napisany.
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!
Wyzwania:
Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger