wtorek, września 29, 2020

[PRZEDPREMIEROWO] - "Berło ziemi" A.C. Gaughen [THE Elementae#1] *Natalia*

[PRZEDPREMIEROWO] - "Berło ziemi" A.C. Gaughen [THE Elementae#1] *Natalia*

Autor: A. C. Gaughen
Tytuł: Berło ziemi
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Uroboros
Premiera: 30.09.2020

Przez wieki małżeństwa wielkich rodów były zawierane tylko i wyłącznie dla korzyści. Zapewnienie ciągłości dynastii, utrzymanie pokoju, obietnica bogactwa. Najczęściej nie pytano o zgodę żadnej ze stron, ustalano wszystko bez pytania ich o zdanie. Dwójka ludzi o zupełnie innych poglądach, wartościach, priorytetach. Czy taki związek mimo wszystko mógł się udać?


Zniszczona wojnami z Krainą Kości pustynia pragnie pokoju. Shalia, przedstawicielka jednego z klanów, jest gotowa zrobić wszystko, aby do niego doprowadzić. Z tego powodu poślubia Calixa - władcę Krainy Kości. To miejsce, w którym magia jest zakazana, a Żywioły - ludzie kontrolujący ogień, ziemię, powietrze i wodę - są zdrajcami. Za to, kim są, grożą im tortury, a nawet śmierć. Jeszcze przed koronacją Shalia dowiaduje się, że jej mąż pragnie zniszczyć każdego, kto potrafi władać magią. Na domiar złego okazuje się, że sama panuje nad żywiołem ziemi. Od tego momentu musi zadecydować, kogo chce ocalić. Siebie, rodzinę czy Żywioły.


Książka naprawdę mi się podobała, jednak mam parę zastrzeżeń. Pierwsze i najważniejsze z nich to nużący początek i powtarzanie określonych wydarzeń przez dłuższy czas. Prawdziwa akcja zaczyna się gdzieś w połowie, a tę resztę przed nią mogę określić jako zapychacz. Niby się coś działo, ale jednak nie do końca. Poza tym, czytanie o kolejnym ataku na Shalię stało się zwyczajnie nudne. Daję też minusa za przewidywalność. Już na początku domyśliłam się, co się stanie i jak potoczy się relacja z pewną ważną postacią. Miałam również wrażenie, że gdzieś po drodze zgubiła się magia. Autorka bardziej skupiła się na jej objaśnianiu niż działaniach. Po części to rozumiem, ponieważ Shalia nie mogła ot tak po prostu ćwiczyć, gdyż groziło to ujawnieniem i zapewne śmiercią. Jednak uzyskanie potężnej kontroli nad żywiołem nie stało się tak z dnia na dzień, a pod koniec dziewczyna dała niezły popis. Na parę słów zasługuje wątek romantyczny. Bardzo ucieszyło mnie to, że nie zdominował powieści, tylko rozwijał się z boku. Można go określić jako młodzieżowy - przewidywalny i momentami mocno cukierkowy. Myślę, że to mógł być celowy zabieg, aby nie pozbawiać czytelnika elementu szczęśliwego zakończenia, na tyle, na ile dało się takie stworzyć.

Muszę przyznać, że początkowo nie lubiłam głównej bohaterki. Wydawała mi się bardzo naiwna i zbyt uczuciowa. Przejmowała się losem każdego. Jej współczucie nie miało końca. Wierzyła w miłość, którą pokazali jej rodzice. Piękną i czystą. Jednak boleśnie zderzyła się z rzeczywistością. Poddaństwo, kłótnie, strach - to właśnie otrzymała. I nawet pomimo tego, co zrobił jej Calix, wierzyła, że da się go uratować. Dopiero po pewnych wydarzeniach zaczęłam patrzeć na nią inaczej. Nie zniknęło morze współczucia ani dobroci, jednak Shalia wydoroślała. Zrozumiała, że musi walczyć o swoje i nie każdego da się ocalić. Stała się twarda i waleczna - nie tylko dla siebie. Dla wszystkich bliskich jej sercu.

Ze wszystkich postaci najbardziej polubiłam Calixa oraz Galena. Historie obydwu bohaterów są trudne, ale warte poznania. Obie uczą, że czasem trzeba działać bez względu na to, jakie kłody rzuca nam pod nogi los. Bez zadawania pytań, narzekania czy użalania się nad sobą. To właśnie decyzje i działania w takich momentach nas kształtują. Pierwszy z nich wziął na siebie całe królestwo oraz opiekę nad rodzeństwem. W dodatku został okrutnie potraktowany. To właśnie ta krzywda sprawiła, że stał się zimny, bezduszny i zmienił się w tyrana. Galen również nie miał łatwo. Kiedy zrozumiał, że nie zdoła uratować brata, postanowił działać. A gdyby wydało się, co czynił - czekałby go
marny los.


"Berło ziemi" ma w sobie potencjał. Mimo wyraźnych schematów, historię czyta się przyjemnie. Mam nadzieję, że kolejna część będzie tak samo dobra, ba, może nawet lepsza. Z przyjemnością poznam dalsze losy Shalii. Polecam miłośnikom fantastyki, romansów oraz baśni. Myślę, że każdy z Was odnajdzie w niej coś dla siebie. Zachęcam, aby przeczytać podziękowania. Ogromnie mnie wzruszyły.
Natalia


Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu Uroboros!




poniedziałek, września 28, 2020

Nigdy nie jest za późno na życie - "Królowa pszczół" Niny Nirali *Zuzanna*

Nigdy nie jest za późno na życie - "Królowa pszczół" Niny Nirali *Zuzanna*

Autor: Nina Nirali
Tytuł: Królowa pszczół
Liczba stron: 436
Wydawnictwo: Novae Res

Podobno każdy, kto przyjeżdża do Indii, robi to w poszukiwaniu czegoś. Pragnie odnaleźć siebie, uzyskać odpowiedzi na nurtujące go pytania bądź liczy na jakiś poważny zwrot w swoim życiu. Jakie pobudki kierują Skylar Bassani, odnoszącą wielkie sukcesy pisarką, gdy zostawia wszystko za sobą i przenosi się do Mumbaju?
Ośmioletnia Anu na wieść o tym, że rodzice planują wydać ją wkrótce za mąż, decyduje się na ucieczkę. Opuszcza nocą swoją małą wioskę, zabierając ze sobą jedynie latarkę i dwa kawałki chleba. Ravish Joshi, niegdyś właściciel dobrze prosperującej firmy architektonicznej, jako taksówkarz z trudem wiąże koniec z końcem, marząc o powrocie do normalnego życia. Co się stanie, gdy na drodze tych dwojga stanie Skylar? Choć zjawia się w Mumbaju z zaledwie jedną płócienną torbą, bagaż, z jakim przybywa do Indii, w rzeczywistości okazuje się o wiele większy.
Nie da się ukryć, że Nina Nirali stworzyła historię pełną emocji. Od początku dało się też wyczuć, że główna bohaterka skrywała jakąś bolesną tajemnicę. Choć twierdziła, że powodem jej wyjazdu była chęć napisania książki właśnie w Indiach, cały czas było wiadomo, że kryje się za tym coś więcej. Motywy jej działania można było szybko odgadnąć, ale sama opowieść nic na tym nie traciła, wręcz przeciwnie. Zrozumienie sytuacji Skylar sprawiło, że każda jej decyzja nabierała głębszego sensu i budziła większy podziw, a każde wypowiedziane przez nią zdanie mocniej wzruszało.
Główna bohaterka z miejsca zyskała moją sympatię. Nie mogło zresztą być inaczej, skoro autorka stworzyła postać tak odważną, nieugiętą i wrażliwą na cudzą krzywdę, a przy tym obdarzoną niezwykle wojowniczą naturą i ciętym językiem. Ogromnie polubiłam także Anu oraz Raviego, choć on akurat wydał mi się zbyt wyidealizowany. Młody, przystojny, czuły, troskliwy, pragnący bronić swojej wybranki przed całym światem i nosić ją na rękach. Do tego sam gotował, sprzątał, robił zakupy, w zasadzie nic mu nigdy nie przeszkadzało, a w razie potrzeby nawet w zęby potrafił dać. Pozbawiony wad książę z bajki, ewentualnie dzielny rycerz, tylko białego rumaka mu jeszcze brakowało...
Sam wątek romantyczny jak dla mnie również okazał się mocno uproszczony. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że gdyby bohaterowie od razu na początku wszystko sobie szczerze wyznali, pewnie pobraliby się już na pierwszej randce. Niestety nie obyło się również bez wpadek, jeśli chodzi o kwestie techniczne. Tekst nie jest pozbawiony literówek, błędów składniowych czy leksykalnych. Skylar czasem występuje jako Skaylar, trafiają się też takie "kwiatki", jak: "niemal prawie", "(...) przeciw temu zaradzić" czy "ty nie chcesz zrozumiesz".
Historia opowiedziana przez Ninę Nirali nie jest może wybitna, jeśli chodzi o warsztat pisarski, ale swoim przesłaniem trafia prosto w serce. To powieść, która mocno porusza i skłania do refleksji nad tym, co tak naprawdę się liczy. Każe zadać sobie pytanie, czy na pewno dobrze wykorzystujemy dany nam czas. A może wciąż odkładamy swoje życie na później? Jeśli szukacie opowieści pełnej emocji i wzruszeń, polecam. 
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję księgarni Zaczytani.pl!

poniedziałek, września 14, 2020

Plemienna magia i pożerające dusze demony - "Królestwo dusz" Reny Barron [KRÓLESTWO DUSZ #1] *Zuzanna*

Plemienna magia i pożerające dusze demony - "Królestwo dusz" Reny Barron [KRÓLESTWO DUSZ #1] *Zuzanna*
Autor: Rena Barron
Tytuł: Królestwo dusz
Cykl: Królestwo dusz, tom 1
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Jaguar

Zapraszam Was do świata inspirowanego kulturą Afryki Zachodniej, gdzie magia plemienna jest niezwykle silna. Jego mieszkańcy oddają cześć bogu Hece i oriszom, którzy niegdyś ocalili ludzkość przed pożerającymi dusze demonami. Ale święte zwoje nie mówią całej prawdy. Te śmiertelnie niebezpieczne istoty wcale nie zginęły, a ich Król robi wszystko, co w jego mocy, by powrócić po tysiącleciach niewoli.
Szesnastoletnia Arrah od lat niecierpliwie wyczekuje momentu, gdy zostanie obdarzona magią. Choć regularnie bierze udział w obchodach Krwawego Księżyca, moc Heki z niewyjaśnionych przyczyn wciąż ją pomija. Gdy w Królestwie zaczynają nagle znikać dzieci, a wezyr i Ka-Kapłanka nie potrafią znaleźć winnego, dziewczyna podejmuje trudną decyzję. Chce ocalić przyjaciela, ale jako ben'ik nie jest w stanie nic zrobić. Dlatego decyduje się na rytuał, który pozwoli jej wymienić lata swojego życia na magię.
Świat wykreowany przez Renę Barron ogromnie przypadł mi do gustu. Magia w wydaniu plemiennym i zwyczaje panujące w Królestwie stworzyły wyjątkowy klimat. Z dużym zainteresowaniem czytałam również fragmenty dotyczące oriszy, ich stosunku do śmiertelników i wojny z demonami. Jednak najbardziej intrygująca okazała się dla mnie historia samego Króla Demonów, w której nadal pozostaje wiele niewiadomych.
Chociaż pomysł na fabułę i klimat powieści bardzo mi się spodobały, ciężko było mi przebrnąć przez początkowe rozdziały. Przez pierwsze 150-200 stron niewiele się działo. Autorka skupiała się głównie na wprowadzaniu czytelnika w stworzone przez siebie uniwersum i na rozterkach głównej bohaterki. Opisów, imion i różnych terminów było jednak tak dużo, że momentami aż przytłaczały. Za to później akcja tak przyspieszyła, że pochłonęłam pół książki w jeden dzień.
Mimo dość zniechęcającego początku, z czasem bardzo polubiłam główną bohaterkę. Kiedy zajęła się ważniejszymi sprawami i zaczęła więcej uwagi poświęcać innym, od razu stała się bardziej znośna. Przeżywanie tego, że nie ma własnej magii i panikowanie, kiedy wreszcie będzie ją mieć, ciągnęło się zbyt długo. Bohaterka, której rodzice i babcia obdarzeni są wielką mocą, a ona sama z nieznanych powodów jej nie posiada, samo w sobie jest całkiem interesujące. Jednak mimo wszystko można było to przedstawić w nieco mniej irytujący sposób. Zwłaszcza że motyw poczucia wyobcowania i braku akceptacji ze strony własnej matki powracał niejednokrotnie, a w kolejnych rozdziałach autorka coraz lepiej sobie z nim radziła.
Niestety nie obyło się bez wpadek, a niektóre momenty są wyraźnie niedopracowane. Jeden z bohaterów "patrzy (...) szeroko otwartymi ustami", inny tęskni "za dującym (...) wiatrem", a "plecy przeszywa deszcz". Główna bohaterka zastanawia się, jak przekaże ukochanemu wieści, których on już (razem z nią) wcześniej wysłuchał. A sceny z początku decydującej bitwy to już w ogóle jedna wielka pomyłka. Przypominało to raczej nieudany zjazd rodzinny... Przynajmniej dopóki ktoś sobie nie przypomniał, że przecież przybyli tam, by ze sobą walczyć.
"Królestwo dusz" Reny Barron to mimo wszystko debiut, po który warto sięgnąć. Gdy już przebrnęłam przez średnio udany początek, ta pełna magii opowieść wciągnęła mnie do innego, niesamowitego (i mrocznego) świata i już nie chciała wypuścić. Oczarowała mnie tak mocno, że pomimo wszelkich niedociągnięć, nie mam wątpliwości, że sięgnę również po kolejne tomy. Kiedy Król Demonów jest tak blisko osiągnięcia swojego celu, nie może przecież być inaczej.
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!



piątek, września 11, 2020

[PRZEDPREMIEROWO] - "Gorsza siostra" Justyny Bednarek i Jagny Kaczanowskiej *Natalia*

[PRZEDPREMIEROWO] - "Gorsza siostra" Justyny Bednarek i Jagny Kaczanowskiej *Natalia*

                                            


Autorzy: Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska
Tytuł: Gorsza siostra
Liczba stron: 380
Wydawnictwo: W.A.B.
Premiera: 16.09.2020

Nowotwór. Dla jednych brzmi jak wyrok. Wszystkie plany, marzenia zostają przekreślone. Cały świat wywraca się do góry nogami. A innym właśnie wtedy przybywa motywacji i odwagi, aby pokonywać lęki, spełniać pragnienia. Co jednak zrobić, kiedy okazuje się, że być może nie ma ratunku?



Ida to dwudziestopięcioletnia kobieta. Ma męża i trzyletnią córkę. Od zawsze los jej sprzyjał, aż do czasu, kiedy wykryto u niej białaczkę. Początkowo udało się zatrzymać chorobę, jednak teraz powróciła ze zdwojoną siłą. Matka Idy jest zrozpaczona, nie potrafi dopuścić do siebie myśli o śmierci jedynej córki. Los zdaje się być przeciwko niej - żaden członek rodziny ani znajomy nie może być dawcą szpiku. Zdruzgotana Urszula nie potrafi dłużej ukrywać swoich uczuć. Zwierza się wujowi, benedyktynowi z Tyńca. Ten obiecuje pomóc, ale ostrzega kobietę. Na jaw wyjdą sekrety rodzinne, a sam zakonnik będzie musiał złamać tajemnicę spowiedzi.


Autorki wzięły się za trudny temat. Pisanie o chorobie, a w szczególności o nowotworze, wymaga porządnego przygotowania. W tej kwestii nie mam nic do zarzucenia, panie poradziły sobie z tym świetnie. Jednak mam wrażenie, że sytuacja Idy stanowiła jedynie pretekst, nie miała być głównym wątkiem. Tak naprawdę książka opowiada losy rodziny bohaterki. Autorki umieściły akcję w różnych ramach czasowych: czasy przedwojenne, II wojna światowa, komunizm. To dodatkowo wzbogaca fabułę o elementy, takie jak: walka w ruchu oporu, Holokaust, walka z komunizmem. Kobiety nie tylko zostają zmuszone do życia z wychodzącymi na jaw tajemnicami, ale także muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. 


Najbardziej polubiłam Krystynę i Wandę - matkę oraz córkę. Teraz, po lekturze, zaczynam dostrzegać między nimi podobieństwo. Obydwie odrzucone przez bliskich, postawione przed trudnymi wyborami. Choć Wandy bardziej jest mi żal, przez to, co przeszła. Matka nigdy jej nie lubiła, żyła w cieniu przyszywanej siostry. To odbiło się na relacji z Urszulą, jej córką. Kobieta nie potrafiła okazać ciepła, bo sama nigdy go nie zaznała. 



"Gorsza siostra" to trudna powieść. Opowiada o zdradach, braku zaufania, o życiu z konsekwencjami swoich i nieswoich decyzji. To również historia o odrzuceniu, o tym jak brak ciepła, miłości, akceptacji odbija się na człowieku i jakie ma skutki w przyszłości. Jednak to nie najważniejsze przesłanie. To ogromny apel, aby zarejestrować się w bazie dawców szpiku. Być może to właśnie ja albo Ty możemy kogoś uratować.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.!




Natalia 

czwartek, września 03, 2020

Bożek, Licho i Bazyl na wakacjach - "Małe Licho i lato z diabłem" Marty Kisiel [MAŁE LICHO #3] *Zuzanna*

Bożek, Licho i Bazyl na wakacjach -  "Małe Licho i lato z diabłem" Marty Kisiel [MAŁE LICHO #3] *Zuzanna*
Autor: Marta Kisiel
Tytuł: Małe Licho i lato z diabłem
Cykl: Małe Licho, tom 3
Liczba stron: 252
Wydawnictwo: Wilga

Czy może być coś zabawniejszego od przygód Bożka i Bazyla? Tak! Nowe przygody pół człowieka, pół widma, pół gluta z sepleniącym czortem i uczulonym na własne pierze aniołem stróżem! W najnowszym tomie "Małego Licha" nie zabraknie żadnego z nich!

Bożek właśnie skończył trzecią klasę i rozpoczyna swoje pierwsze prawdziwe wakacje. Czeka go wyjazd do cioci Ody, a tym razem może nawet zabrać ze sobą Licho (któremu marzy się Wielka Przygoda). W towarzystwie niewzruszonej wiły, wiecznie kichającego anioła stróża i czorta z wadą wymowy nuda z całą pewnością mu nie grozi. Zwłaszcza gdy wskutek niespodziewanych zdarzeń zyskuje jeszcze jednego towarzysza.
W kolejnym tomie przygód Bożka znów wracamy do jego niezwykłego domu pełnego przedziwnych stworzeń. Dorośli zarządzają Generalny Remont, a chłopiec wybiera się do cioci Ody razem z Lichem. Podchodzą do tego bardzo poważnie, pakując wszystko, co może się przydać w czasie Wielkiej Przygody. Krakers zapewnia im zapas prowiantu, a widma proponują nawet eine kleine Panzerfausta na drogę (wszak zawsze może im się gdzieś tam napatoczyć jakiś czołg).
Jak zwykle jest przezabawnie, a styl autorki zachwyca mnie za każdym razem coraz bardziej. Genialne dialogi, niesamowite porównania i metafory, no i sama kreacja postaci Bazyla - jak dla mnie, mistrzostwo świata. Mogłabym to czytać bez końca, a te 250 stron mija zdecydowanie zbyt szybko. Połączenie wyjątkowego klimatu i świetnego humoru z lekkim dreszczykiem grozy w wykonaniu Marty Kisiel po prostu uzależnia!
"Małe Licho i lato z diabłem" to nie tylko wspaniała zabawa, choć znajdziecie jej tutaj więcej niż w największej porcji kakałka (i to z piankami). To również bardzo mądra książka, mówiąca o sile przyjaźni i o tym, jak ważne jest, by mieć kogoś, na kim można polegać w każdych okolicznościach. Że nie ma ludzi złych czy wrednych z natury. Że zamiast szufladkować innych i przyklejać im etykietki, często wystarczy po prostu... słuchać. Bo wzajemne zrozumienie rodzi akceptację i szacunek. O tym, że naprawdę warto pomagać. Nawet wtedy, gdy przychodzi nam to z trudem. A także o tym, że "najważniejsze jest właśnie dobre serce, a nie liczba rogów na łeb kwadratowy".
Już pierwszy tom tej serii - "Małe Licho i tajemnica Niebożątka" - podbił moje czytelnicze serce. Drugi jeszcze pogłębił mój zachwyt. Ale to ten trzeci oczarował mnie chyba najbardziej. Było mega zabawnie, trochę strasznie i trochę refleksyjnie. Przy tej książce nudzić się nie sposób i dotyczy to zarówno tych młodszych, jak i starszych odbiorców. Dlatego jeśli szukacie dobrej lektury do poczytania z dziećmi - szczerze polecam. A jeśli jeszcze ich nie macie, przeczytajcie sami ;)
Zuzanna

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Wilga!

Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger