Autor: Dominika Rosik
Tytuł: Projekt Królowa
Liczba stron: 564
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wyobraź sobie, że budzisz się w obcym miejscu. Nie pamiętasz, jak się tam znalazłeś ani dlaczego tam jesteś. Dowiadujesz się, że jest jeszcze siedem osób w takiej samej sytuacji jak ty. Szukasz wyjścia, ale po wielu próbach dociera do ciebie fakt, że go nie ma. Zostajesz zmuszony do gry na śmierć i życie. Zadam tylko jedno pytanie: odważysz się zagrać?
O godzinie 17.00 Emily budzi się w podziemiach szpitala psychiatrycznego. Nie pamięta żadnych wcześniejszych wydarzeń. Przemierzając obiekt, dowiaduje się, że jest jeszcze siedem osób w podobnej sytuacji. Zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które tylko pogarszają sprawę. Co jest rzeczywistością, a co iluzją?
Autorka podzieliła narrację między trzech bohaterów: Emily, Matthew i Alexandra. Najbardziej podobał mi się opis wydarzeń prowadzony przez Alexandra. A już tłumaczę dlaczego. Emily wydała mi się zbyt wycofana, a przecież to ona miała przestawić całą historię, w końcu to główna bohaterka. A skoro mowa o bohaterach. Nie wszyscy przypadli mi do gustu. Na pierwszy ogień idzie Katia. Jedyne, co robiła, to doprowadzała do kłótni. Od razu poczułam do niej niechęć. George totalnie mnie zaskoczył. Autorka wykreowała go na takiego bohatera, który potrafi cały czas mówić o siłowni. A gdy po ataku zobaczyłam jego mroczną stronę i poznałam historię, to całkowicie zmieniłam o nim zdanie. Do Matthew mam mieszane uczucia. Chwilami cwaniaczek, a później zmiana w chłopaka z przeszłością, któremu nie sposób nie współczuć. Alexandra pokochałam. Za całą jego osobowość. O Jianie, Britcie i Olafie nie mogę się wypowiedzieć, bo tak naprawdę nic o nich nie wiem. Zdecydowanie brakuje mi informacji o nich, mam nadzieję że autorka wynagrodzi to w kolejnej części. I na koniec główna bohaterka, czyli Emily. W ogóle mi się nie spodobała. Typowa Mary Sue. Inteligentna, piękna, odważna, po prostu idealna.
Co do reszty. Wątek miłosny był beznadziejny. Uważam, że historia nie wypadłaby wcale gorzej bez niego. Rozumiem, że potrzebowali bliskości, ale bez przesady. Nie musieli od pierwszych rozdziałów flirtować ze sobą. Mogli być tylko przyjaciółmi. Ich relacja rozwijała się zdecydowanie za szybko, przez co wyglądała dosyć nienaturalnie. W tym temacie nie oszczędzę też głównej bohaterki. Emily cały czas była niezdecydowana, ciągle nie wiedziała, kogo i czego chce. Irytowała mnie tym niesamowicie. Mam nadzieję, że autorka naprawi to w następnej części. Minusem okazało się również zdecydowanie zbyt wolna akcja. Ktoś, kto lubi jej zwroty i szybkie tempo, musi obejść się smakiem. A przede wszystkim musi wytrwać co najmniej do połowy, by zaczęło dziać się coś ciekawego. Dodam, że naprawdę warto. Daję plus za przygotowanie do tematu i za barwne opisy, dzięki którym mogłam bez problemu wyobrazić sobie wszystkie lokalizacje.
Mimo wad, uważam powieść "Projekt Królowa" za udany debiut. Z chęcią sięgnę po następną część tej serii. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów. Jeśli lubicie szachy i zagadki, to ta książka jest dla was.
LostGirl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz