Autor: Susan Lewis
Tytuł: Dziewczyna, która wróciła
Liczba stron: 446
Wydawnictwo: Kobiece
Premiera: listopad 2017
Każdy, kto spotkał Amelię Quentin, po prostu to wiedział - z tą dziewczyną coś było nie tak. Twarde, zimne i obojętne spojrzenie, całkowity brak empatii, agresja... Dało się wyczuć zło czające się w tej niepozornej istocie. Dorastała w przeświadczeniu, że wszystko jej się należy i może robić, na co tylko ma ochotę, nie oglądając się na innych. Mała rozpuszczona dziewczynka wyrosła na pozbawionego uczuć potwora. Potwora, który jest zdolny do wszystkiego.
Jules Bright miała wszystko - kochającego męża, oddanych przyjaciół i Syrenkę - pub, o którym marzyła od lat. Do pełni szczęścia jej i Kianowi brakowało tylko dziecka. Starali się o nie od lat, bez powodzenia. Kiedy w końcu los się do nich uśmiechnął, stali się najlepszymi rodzicami, jakich tylko można mieć. Urocza Daisy wychowywała się więc w domu pełnym ciepła i miłości, otoczona troską i wspierana we wszystkim, co robiła. Piękna, zabawna, zawsze uśmiechnięta, była duszą towarzystwa i w każdym doszukiwała się dobra. Całe Kesterly ją uwielbiało. Gdy przewrotny los postawił na jej drodze Amelię, zapragnęła zaprzyjaźnić się również z nią. Niczego nie podejrzewając, wpuściła ją do swojego życia...
"Dziewczyna, która wróciła" to powieść wypełniona po brzegi emocjami. Ból po utracie bliskiej osoby, niedająca się ukoić tęsknota, głębokie poczucie niesprawiedliwości, obezwładniający żal, wściekłość, nienawiść i chęć zemsty towarzyszą nam już od pierwszych rozdziałów. Chociaż najtrudniejszą część historii poznajemy ze wspomnień i retrospekcji, niepokój i napięcie związane z nadciągającą nieuchronnie tragedią nie opuszczały mnie w czasie lektury nawet na chwilę. Nawet fakt, że wydawca zdecydował się zdradzić bardzo wiele już w samym opisie na okładce książki (a nie o wszystkim dowiadujemy się od razu na początku powieści), nie zdołał przyćmić moich wrażeń ani stłumić zainteresowania tą mroczną opowieścią. Zdaję sobie jednak sprawę, że niektórym czytelnikom ten zabieg mógł wręcz zrujnować całe doświadczenie. Kiedy już wiemy, co się wydarzyło, niewiele więcej jest w stanie nas zaskoczyć. Zagłębianie się w wydarzenia z przeszłości i towarzyszące im emocje nie nudziły mnie jednak, śledziłam je zaintrygowana i ciekawa każdego nowego, niepokojącego szczegółu. Wprawdzie niektóre zachowania bohaterów wydawały mi się nielogiczne, ale jakoś to przebolałam. Podobnie jak zrobienie z postaci Daisy chodzącego ideału (choć w sumie temu akurat trudno się dziwić, w końcu poznajemy ją ze wspomnień jej matki). Żałuję tylko dwóch rzeczy: po pierwsze, że wątek Ruby nie został bardziej rozwinięty, a po drugie - zakończenie nieco mnie rozczarowało, miałam nadzieję na więcej szczegółów odnośnie Deana i samego procesu.
Powieść Susan Lewis wywarła na mnie duże wrażenie. Autorka zdołała w niezwykle przejmujący sposób przedstawić obraz matki zrozpaczonej po utracie jedynego dziecka, targanej sprzecznymi emocjami, zawieszonej pomiędzy pragnieniem zemsty a próbą pogodzenia się z przeszłością i życia dalej. Cierpienie bohaterki zdaje się tak wielkie, że nic nie jest w stanie go pomieścić - ani karty książki, ani serce czytelnika pochłoniętego lekturą. Od tej historii nie mogłam i nie chciałam się odrywać. Ale na równi z toczącymi się wydarzeniami intrygowała mnie psychika Jules. Chciałam dowiedzieć się, jaką podejmie ostatecznie decyzję i czy odnajdzie wreszcie ukojenie. "Dziewczyna, która wróciła" to nie jest opowieść o tym, jak doszło do tragedii (choć tego oczywiście też się dowiemy), lecz o jej daleko idących konsekwencjach. O życiu podzielonym gwałtownie i niespodziewanie na okresy "przed" i "po". To historia opowiadana przede wszystkim emocjami, wszystko inne to tylko dodatek. Polecam!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Kobiecemu!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz