Autor: Marc Lévy
Tytuł: Siedem dni dla wieczności
Liczba stron: 241
Wydawnictwo: Muza SA
„Siedem dni dla wieczności” to trzecia z kolei książka
Lévy'ego, równie dobra jak dwie poprzednie, choć zupełnie inna. Tym razem autor
wciąga czytelnika w sam środek zdarzeń, mających zadecydować o losach świata. W
San Francisco ma się rozegrać ostateczny pojedynek między siłami dobra i zła.
Zarówno Bóg (występujący w powieści jako Pan), jak i Prezes (czyli Szatan),
czują się zmęczeni trwającą od wieków rywalizacją. Aby ją ostatecznie
zakończyć, rzucają sobie nawzajem wyzwanie – wysyłają parę swoich najlepszych
agentów, aby przechylili szalę na korzyść jednej ze stron. Mają na to jedynie
siedem dni. Pan wybiera Zofię, anioła o sercu przepełnionym miłością, który nie
potrafi przejść obojętnie wobec żadnego przejawu ludzkiego cierpienia. Prezes
decyduje się na Lucasa, demonicznego egoistę, dla którego wywoływanie
nieszczęść to najlepsza forma rozrywki. Początkowo wszystko idzie zgodnie z
planem, jednak w pewnym momencie okazuje się, że Bóg i Szatan nie przewidzieli wszystkiego...
Mogłoby się
wydawać, że autor nie wymyślił niczego nowego – odwieczna walka dobra ze złem, anioły, szatan i jego wysłannicy, uczucie tak silne, że jest w stanie
pokonać wszelkie przeciwności – to wszystko już było. Jednak sama budowa
powieści jest dość intrygująca. Rozdziały to siedem kolejnych dni, z których
każdy kończą słowa: I tak upłynął wieczór i poranek..., zaś ostatni z nich nosi tytuł „...Wieczność”. Autor wyraźnie
nawiązuje w ten sposób do Księgi Rodzaju i procesu stwarzania świata przez Boga.
Historia opowiedziana przez Lévy'ego ma ponadto własny, unikalny klimat. W
pewnym stopniu jest to zapewne zasługa konwencji fantasy humorystycznej, którą
posłużył się autor. Wydaje mi się jednak, że ogromną rolę odgrywa w tym
przypadku mistrzowsko opanowana przez pisarza umiejętność wyrażania emocji.
Powieść bawi i wzrusza jednocześnie. Kto z nas pozostanie obojętny na słowa:
Pozwól mi wprowadzić cię do mojego świata, będę kierować tam każdym twoim krokiem, nauczę się twoich przebudzeń, wymyślę twoje noce, będę przy tobie. Pozacieram wszystkie wytyczone losy, zaszyję wszystkie rany. Kiedy będziesz wściekły, zwiążę ci ręce na plecach, żebyś nie mógł wyrządzać zła, zbliżę moje usta do twych warg, żeby zagłuszyć twoje krzyki, i nigdy już nic nie będzie takie samo, a jeśli teraz jesteś sam, to odtąd będziemy sami we dwoje?
Podobno dobrze
pisać to znaczy czynić myśl widzialną. To właśnie robi Marc Lévy. W każdej
powieści buduje słowem swój własny, niepowtarzalny świat. I bez względu na to, jaką historię opowiada, sprawia, że nie można się od niej
oderwać.
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz