Autor: Roald Dahl
Tytuł: Charlie i fabryka czekolady
Cykl: Charlie, tom 1
Liczba stron: 226
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Roald Dahl jako autor literatury dziecięcej był mi znany od dawna. Tak się jednak złożyło, że "Charliego i fabryki czekolady" nie miałam do tej pory okazji przeczytać, filmu zresztą też nie widziałam. Ale wiecie co? W tej chwili, już po lekturze, wcale nie uważam, że coś ważnego mnie ominęło.
Charlie Bucket to młody chłopiec, który mieszka w małym drewnianym domku na obrzeżach miasta razem ze swoimi rodzicami i dziadkami. Jego tato pracuje w fabryce pasty do zębów jako zakręcacz tubek i jest to jedyne źródło utrzymania ich całej, siedmioosobowej rodziny. Żyją bardzo biednie, brakuje im nawet na jedzenie. Pewnego dnia w gazecie ukazuje się sensacyjne ogłoszenie: Willy Wonka, właściciel miejscowej fabryki czekolady (znanej na całym świecie), pragnie zaprosić w jej progi pięcioro dzieci, które znajdą Złote Kupony. Nagrodą będzie nie tylko możliwość zwiedzenia tajemniczego zakładu, ale także zapas darmowych słodyczy do końca życia.
Sam pomysł na fabułę wydał mi się całkiem interesujący. Opis fabryki ze wszystkimi przedziwnymi pomieszczeniami i jeszcze dziwniejszymi wynalazkami czytałam z przyjemnością, podziwiając ogromną wyobraźnię autora. Wodospad ubijający czekoladę, trawa z miętowego cukru, guma do żucia zastępująca trzydaniowy obiad, megalandryna, która nigdy się nie zmniejsza czy plemię Umpa-Lumpasów - przyznaję, że to wszystko naprawdę mnie ciekawiło. Roald Dahl opisał fabrykę i jej tajemnice tak barwnie, że można sobie wyobrazić to miejsce bez najmniejszego trudu. Podobało mi się także to, jak autor pokazał więź pomiędzy Charliem i jego dziadkami. W tak prosty, a zarazem wzruszający sposób.
Życie nie jest sprawiedliwe, cztery Złote Kupony trafiają do bogatych, rozpieszczonych i niegrzecznych dzieci, lecz szczęśliwym trafem do grona szczęśliwców w ostatniej chwili dołącza również Charlie. Podczas zwiedzania on jako jedyny stosuje się do uwag Wonki i niczego nie dotyka bez pozwolenia. Pozostałe dzieci nie słuchają ani właściciela fabryki, ani swoich rodziców i każde z nich kolejno ponosi tego konsekwencje. Z jednej strony ich niewłaściwe zachowanie zostaje ukarane, ale z drugiej... pan Wonka nawet nie próbuje im pomóc. Mało tego, jest kompletnie obojętny na to, co się dzieje, a są to dość drastyczne sceny.
Można by powiedzieć, że niegrzeczne dzieci same są sobie winne, ale czy właśnie takiej postawy powinniśmy uczyć najmłodszych? Ktoś sobie zasłużył na karę, więc nic nas nie obchodzi, że dzieje mu się krzywda? Chyba nie. Za każdym razem właściciel fabryki powtarza, że nic się tym dzieciom nie stanie, co ostatecznie okazuje się... nie do końca zgodne z prawdą. Zupełnie nie polubiłam tej postaci. Spodziewałam się kogoś ekscentrycznego, ale mimo wszystko sympatycznego, a Willy Wonka zrobił na mnie wrażenie złośliwego i niewrażliwego na krzywdę innych. Nawet ten jego hojny gest wcale nie wynika z chęci pomocy ubogiemu chłopcu, on to robi z czysto egoistycznych pobudek. Potrzebuje następcy, ale takiego, który nie będzie działał po swojemu, lecz tylko tak, jak Wonka to sobie zaplanował.
Sięgając po "Charliego i fabrykę czekolady" miałam ciągle w pamięci "Matyldę", która kiedyś mnie zachwyciła i liczyłam na opowieść w podobnym stylu. Chociaż pomysł autora mi się spodobał, a czekoladę i inne słodycze opisał tak genialnie, że niemal da się poczuć ich wyjątkowy smak i zapach, to ostatecznie ta książka mocno mnie zawiodła. Straszliwie moralizatorska, niegrzeczne dzieci są niedobre i spotykają je srogie kary, a grzeczny chłopiec zostaje nagrodzony. Ale czy na pewno? Wszak Wonka zyskuje pracownika idealnego, a jego rodzinę chce uszczęśliwić na siłę, nie zważając na żadne protesty. Mojemu czterolatkowi jednak tej książki nie przeczytam, choć starszym dzieciom ten specyficzny humor może się spodobać.
Zuzanna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz