Autor: Wanda Szymanowska
Tytuł: Czarne lakierki
Liczba stron: 168
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Zielone kalosze, niebieskie sandały, czerwone szpilki - to już było. Tym razem Antonina wybiera... czarne lakierki. Co to oznacza dla powieści będącej zwieńczeniem tzw. tryptyku obuwniczego Wandy Szymanowskiej? Z czym jeszcze przyjdzie się zmierzyć głównej bohaterce?
Antonina przeżyła naprawdę wiele. Po ucieczce od byłego już męża zamieszkała w małej chatynce na wsi. Wśród nowych przyjaciół odnalazła wreszcie swoje miejsce i spokój ducha. To jednak jeszcze nie koniec perypetii odważnej kobiety. Razem ze Stenią planują bowiem otwarcie w Ruczaju ekskluzywnego klubu dla kobiet. Czy uda im się pogodzić nowe obowiązki z dotychczasowymi, ustrzec Mundka przed powrotem do nałogu, pomóc Gienkowi i do tego uświadomić okolicznym mieszkańcom, że wiara w zabobony nie popłaca?
Z wielką przyjemnością wróciłam do znanej mi już serii pani Wandy Szymanowskiej. Antonina ze swoją wolą walki, chęcią pomagania innym, zaradnością, odwagą i wielką mądrością życiową stała się jedną z moich ulubionych bohaterek literackich. Kiedy już stawia sobie jakiś cel, nikt i nic nie może jej przeszkodzić w jego realizacji. A że cele ma nad wyraz szczytne, tylko dodaje jej to uroku. Także i tym razem Tosia aktywnie uczestniczy w wydarzeniach mających wspierać mieszkańców Ruczaju. Wprawdzie przy niezwykle głośnej i energicznej Steni bohaterka schodzi na dalszy plan, ale przyjaciółka uparcie i nieubłaganie wciąga ją w sam środek wszystkich zdarzeń, upewniając się, że nic ich nie ominie.
Być może minęło trochę zbyt dużo czasu od mojej lektury poprzednich części tej serii, ale odniosłam wrażenie, że tam jednak więcej się działo. W "Czarnych lakierkach" także na nudę nie można narzekać, choć pojawiające się problemy zostają zażegnane zaskakująco szybko. Przyznam szczerze, że brakowało mi nieco tej niepewności i dreszczyku emocji z poprzednich tomów. Z drugiej strony autorka zafundowała już swoim bohaterkom tyle wrażeń, że zasłużyły sobie na nieco więcej szczęścia od losu, więc nie przeszkadzało mi to zbytnio, choć lekki niedosyt pozostał.
Bardzo miło wspominam wszystkie dotychczasowe tomy przygód Antoniny - "Zielone kalosze", "Niebieskie sandały" i "Czerwone szpilki". Główna bohaterka głęboko zapadła mi w pamięci i z pewnością łatwo o niej nie zapomnę. Zaczynając przygodę z twórczością pani Wandy, nie sądziłam, że losy kobiety w dojrzałym wieku zdołają mnie zainteresować i wciągnąć aż do tego stopnia. Świetnie wykreowane bohaterki i lekki styl autorki sprawiają, że książki te czyta się z prawdziwą przyjemnością. Jeśli jeszcze ich nie poznaliście, polecam! Być może świąteczne przygotowania Tosi i Steni wprowadzą w bożonarodzeniowy nastrój i Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz