środa, września 21, 2022

Czy to już kanibalizm? – „Mroczna strona Forkisa” Adrianny Biełowiec

Czy to już kanibalizm? – „Mroczna strona Forkisa” Adrianny Biełowiec

 

Autor: Adrianna Biełowiec
Tytuł: Mroczna strona Forkisa
Liczba stron: 302
Wydawnictwo: Canis Majoris

„Mroczna strona Forkisa” to kolejna książka, jaką miałam okazję przeczytać w ramach #booktourubatorego, pierwsza z gatunku vore. Czy Onkalota przemienionego w człowieka, który zjada przedstawicieli swojej nowej rasy, można nazwać kanibalem? Z jakich powodów to robi? I jak to możliwe, że niektórzy ludzie wręcz marzą o takiej śmierci?

W antologii znajdziemy opowiadania skupiające się na losach jednej postaci. Dowiemy się, jak człekojaguar Xajb'a Kej zmienił się w tytułowego Forkisa, w jakich okolicznościach ujawniły się jego nietypowe upodobania oraz prześledzimy drogę, jaką przebył od podjęcia decyzji o zemście na ludzkości, poprzez stworzenie narodu nieśmiertelnych Kiritian, aż po objęcie funkcji Pierwszego Dygnitarza.
Połączenie science fiction i vore to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie, choć muszę przyznać, że całkiem udane. Obawiałam się trochę, że przedstawione tu akty worarefilii mogą się okazać zbyt drastyczne, ale mimo zastosowania przez autorkę dość szczegółowych, obrazowych opisów, nie odrzucały. W moim odczuciu były idealnie wyważone. Zawarto w nich dokładnie tyle informacji, żeby można było sobie bez problemu te sytuacje zwizualizować, jednak nie uznałabym ich za przesadnie brutalne.
Fabuła w kolejnych opowiadaniach dynamicznie się rozwijała, a autorka umiejętnie budowała napięcie. Opisy nie nudziły, pozwalały lepiej wyobrazić sobie świat, w którym toczyła się akcja. Klimatu dodawało także zastosowanie różnorodnych terminów naukowych i imion inspirowanych językiem Majów, choć momentami czułam się przytłoczona ich ilością. W lekturze przeszkadzały mi też trochę literówki i inne drobne błędy pojawiające się w tekście. Chociażby to, że raz czytałam o Onkalotach, potem o Oknalotach, a nawet o Onklaotach, a to wszystko w ramach jednego opowiadania.
Swoje pierwsze spotkanie z twórczością Adrianny Biełowiec uważam za udane. Zaintrygowała mnie postać głównego bohatera, choć nie mogę powiedzieć, żebym go polubiła. Sprawnie prowadzona akcja i oryginalna fabuła wciągnęły mnie na długie godziny. Polecam miłośnikom takich klimatów.

czwartek, sierpnia 18, 2022

Wśród magów, elfów, trolli i smoków – „Smoczy szlak. Wejście” Leszka Bigosa

Wśród magów, elfów, trolli i smoków – „Smoczy szlak. Wejście” Leszka Bigosa
Autor: Leszek Bigos
Tytuł: Smoczy szlak. Wejście
Cykl: Smoczy szlak, tom 1
Liczba stron: 334
Wydawnictwo: Platinum Story


Elfy, trolle, gobliny, magowie, centaury, triklopi, hybrydy i nie tylko. Do tego mnóstwo akcji, szczypta humoru i pełna niebezpieczeństw podróż. Czy uda się uratować królewnę albo chociaż dać łupnia smokom (na co bardzo liczy pewien skalny troll)?
Yasper to utalentowany elfi złodziej, skrywający pół twarzy za srebrną maską. Niespodziewanie dostaje od króla Dali pewną intratną propozycję. Jeśli odniesie sukces, czeka go sława, bogactwo, a nawet tytuł księcia. W przypadku niepowodzenia ryzykuje jednak śmiercią w straszliwych męczarniach. Wraz z magiem Daraiem i trollem skalnym Ugim wyrusza z tajną misją. Ich zadaniem jest ocalenie porwanej przez smoki królewny.
Brutalność początkowych scen nie zachęcała mnie do dalszej lektury, ale z każdym kolejnym rozdziałem historia opowiadana przez autora intrygowała i wciągała coraz bardziej. Cały czas coś się działo, a bohaterowie wciąż natrafiali na nowe przeszkody na swojej drodze. Nic nie szło zgodnie z planem. Przemierzając kolejne krainy, nieraz otarli się o śmierć. Zwrotów akcji było tutaj pod dostatkiem, nie zabrakło również humoru. Nim się obejrzałam, opowieść dobiegła końca, pozostawiając mnie z myślą, że koniecznie muszę poznać jej dalszy ciąg.
Leszek Bigos wykreował ciekawy świat, który poznawałam z prawdziwą przyjemnością. Kolejne krainy o zróżnicowanej topografii i zasobach, zamieszkane przez całą plejadę interesujących ras i hybryd, robiły wrażenie. A biorąc pod uwagę fakt, że to dopiero początek przygody, a bohaterowie nie dotarli jeszcze do celu, zapewne jest to jedynie ułamek tego, co jeszcze czeka nas w kolejnych tomach.
Smoczy szlak. Wejście to moim zdaniem bardzo udany początek serii dark fantasy. Jest emocjonująco, momentami krwawo i brutalnie, ale czasem też zabawnie. Stworzone przez autora postacie intrygują, a świat przedstawiony aż się prosi, by przemierzyć go wzdłuż i wszerz, odkrywając wszystkie skrywane przez niego tajemnice. Mnie ta opowieść przekonała i chętnie dowiem się, co było dalej. Polecam!

piątek, sierpnia 05, 2022

Tam, gdzie przenikają się światy – „Tawerna w małym porcie” Joli Czemiel

Tam, gdzie przenikają się światy – „Tawerna w małym porcie” Joli Czemiel

Autor: Jola Czemiel
Tytuł: Tawerna w małym porcie
Liczba stron: 156
Wydawnictwo: SEQOJA


Są takie miejsca, które wydają się istnieć gdzieś poza czasem. Jakby nie przynależały do żadnej epoki i same w sobie stanowiły odrębny świat. Zanurzone w przestrzeni między jawą a snem, otulone mgłą, ukryte przed niechcianymi spojrzeniami.

Młoda pisarka wynajmuje dom nad morzem, by móc w spokoju pracować nad nową powieścią. Gdy tylko zaczyna, odbiera niepokojący telefon. Nieznajomy mężczyzna informuje ją, że to, o czym zamierza pisać, jest bardzo niebezpieczne i radzi, by zrezygnowała ze swojego pomysłu. Zaskoczona kobieta składa mu obietnicę – daje słowo, że nie będzie o nim wspominać. Wkrótce trafia do nietypowej tawerny, a właścicielka staje się główną bohaterką snutej przez nią opowieści.
Losy pisarki przeplatają się z fragmentami tworzonego przez nią tekstu, dzięki czemu nie tylko śledzimy jej poczynania i zagłębiamy się we wspomnienia, ale poznajemy również smutną historię Manueli i Alejandra. Z każdym rozdziałem powieść staje się coraz bardziej zagadkowa, zaskakująca i niesamowita. Jesteśmy świadkami wydarzeń, których racjonalnie wytłumaczyć się nie da. Tworzą jednak aurę tajemniczości, intrygując czytelnika i sprawiając, że od lektury niezwykle trudno się oderwać.
Sama tawerna przywodzi mi na myśl pewien stary musical – „Brigadoon” – i ukryte w gęstej mgle miasteczko, które rządzi się własnymi prawami, a czas płynie w nim zupełnie inaczej. Książka Joli Czemiel całkowicie mnie oczarowała, podobnie jak tamta historia. Na chwilę przeniosła mnie do zupełnie innego świata i żałuję tylko jednego: że trwało to tak krótko.
Autorka świetnie operuje słowem, snując opowieść nie tylko o samym pisaniu i poszukiwaniu natchnienia, ale porusza również problem trudnych relacji międzyludzkich, śmierci, żałoby, wyrzutów sumienia czy przebaczenia. Pokazuje, że czasem sami sobie budujemy więzienie, z którego później nie potrafimy się wydostać. A nie wiedząc, co tak naprawdę chcemy zrobić z naszym życiem, tkwimy w miejscu, zagubieni w przytłaczającej codzienności. Strach przed zmianą, a przede wszystkim brak wiary w to, że w ogóle jest ona możliwa, paraliżuje i nie pozwala dostrzec najważniejszego. Wszystko jest w naszych rękach. Może wystarczy po prostu dokonać wyboru, wstać i ruszyć naprzód?
Polecam!

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SEQOJA!



sobota, lipca 23, 2022

Czy warto igrać z czasem? – „Continuum” Kamila Bracha [CONTINUUM #1]

Czy warto igrać z czasem? – „Continuum” Kamila Bracha [CONTINUUM #1]
Autor: Kamil Brach
Tytuł: Continuum
Cykl: Continuum, tom 1
Liczba stron: 248
Wydawnictwo: Nabius


Gdybyście mogli cofnąć się w czasie i zmienić przeszłość... co byście zrobili? Każda, nawet najmniejsza z naszego punktu widzenia ingerencja może wpłynąć na continuum, modyfikując zarówno teraźniejszość, jak i przyszłość. Czy jest jednak coś takiego, dla czego potrafilibyście zaryzykować obudzenie się w całkowicie obcej rzeczywistości?
Prawnik Jacek Miarczyński podczas swojej corocznej wyprawy w Bieszczady znajduje na szlaku nietypowy zegarek. Gdy odkrywa, że to wehikuł czasu, zaczyna sprawdzać jego możliwości. Czyżby właśnie dostał od losu jedyną w swoim rodzaju szansę na ocalenie życia najlepszego przyjaciela? Chociaż mężczyzna ma poważne wątpliwości, ostatecznie postanawia spróbować. Jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić?
Czytanie tej historii zaczęłam od drugiej części – Panta rhei – i muszę przyznać, że trochę żałuję. Continuum wciągnęło mnie od razu, przyciągając uwagę interesującą fabułą i rozterkami głównego bohatera. Gdybym sięgnęła po te książki we właściwej kolejności, pewnie łatwiej by mi było odnaleźć się w tej opowieści. Zwłaszcza że pierwszy tom zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu.
Ciekawie poprowadzona akcja sprawiła, że nie nudziłam się ani chwili. Autor umiejętnie budował napięcie, niezwykle przekonująco przedstawił także dylematy moralne Jacka. Szczerze kibicowałam tej postaci, choć towarzyszyło mi przy tym silne wrażenie, że próbuje zdziałać zbyt wiele i źle się to dla niego skończy. Owszem, intencje miał dobre, ale zapomniał o tym, co podobno było dla niego takie ważne. Kiedy relacje z najbliższymi spycha się na dalszy plan, odkłada wciąż na później i skupia się całą uwagę na czymś innym, to w pewnym momencie człowiek nagle staje przed smutnym faktem: nie ma już czego ratować i naprawiać, a straconego czasu w żaden sposób nie odzyska. Przeświadczenie, iż można kogoś zaniedbywać, bo na pewno zrozumie i cierpliwie poczeka, często bywa złudne. Wszystko ma swoje granice. A ratując świat kosztem własnej rodziny, należy liczyć się z tym, że się ją straci.
Lektura powieści Kamila Bracha zapewniła mi solidną porcję dobrej rozrywki. Z dużym zainteresowaniem śledziłam losy głównego bohatera, trzymając kciuki za powodzenie jego misji. Mimo że nie przepadam za science fiction, polecam tę powieść zarówno fanom gatunku, jak i wielbicielom ciekawych historii. Zachęcam również do sięgnięcia po kontynuację – Panta rhei – choć akurat w tym przypadku to pierwsza część serii jest moim faworytem.

Pozostałe tomy serii:





wtorek, czerwca 14, 2022

„Chwała zwycięzcom! Niepamięć zwyciężonym!” – „Obrońcy Ahury. Pasowanie” Mateusza R. M. Rogalskiego [OBROŃCY AHURY #1]

„Chwała zwycięzcom! Niepamięć zwyciężonym!” – „Obrońcy Ahury. Pasowanie” Mateusza R. M. Rogalskiego [OBROŃCY AHURY #1]
Autor: Mateusz R. M. Rogalski
Tytuł: Obrońcy Ahury. Pasowanie
Liczba stron: 436
Wydawnictwo: Mateusz R. M. Rogalski – Samowydawca

Witajcie w księstwie Ahury, które wskutek dramatycznych zdarzeń znajdzie się na skraju wojny domowej. Rycerze i rycerki, magowie i krasnoludy staną w szranki z niebezpiecznymi, a czasem wręcz nadnaturalnymi przeciwnikami. Krew będzie się lała strumieniami… podobnie jak wino.

Aris Esnaf'ar przybywa do Ahury zza Bezmiaru Błękitu. Przyjaciel zgłasza go na ochotnika do udziału w pewnej misji. Tym sposobem zostaje on członkiem dość nietypowej drużyny. Tworzą ją: hrabia Bewier, lady Shu, Albert, lord Vissen, a także mag Miltez i jego towarzyszka, Klaudia. Ściganie wrogów diuka Edwarda, choć wydaje się początkiem typowych rycerskich przygód, okazuje się jednak o wiele trudniejszym i bardziej skomplikowanym zadaniem. Naszym bohaterom przyjdzie się bowiem zmierzyć nie tylko z zaprawionymi w klasycznym boju przeciwnikami, ale staną również oko w oko ze zjawami, smokowcami i innymi posługującymi się magią istotami.

Pierwsze wrażenia z lektury nie napawały mnie optymizmem. Fantastykę lubię, rycerze też spoko, jakaś ważna misja przed nimi – wydawało się, że czeka mnie emocjonująca, pełna akcji przygoda. Tymczasem mamy tutaj zbieraninę osób, które niekoniecznie wiedzą, w co się pakują, a chyba najbardziej zagubiony w tym wszystkim jest główny bohater. Chce zdobyć sławę i pieniądze, ale wszystko inne jest mu w zasadzie obojętne (może poza margrabiną Dianą, chociaż w zamian za odpowiednio zaopatrzoną piwniczkę pewnie by z niej zrezygnował). W pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że wysyła się go praktycznie na pewną śmierć, lecz chwila refleksji szybko mija. Zresztą przy każdej okazji wlewa w siebie takie ilości wina, że aż dziwi, jeśli ma jakiekolwiek pojęcie o tym, co się właściwie dzieje. Często wygląda to tak, że uczestniczy w jakiejś bitwie, potem leży ranny i nieprzytomny, po czym odzyskuje świadomość, sięga po butelkę i za chwilę znów rzuca się w wir walki.

Początkowo nie mogłam wczuć się w tę opowieść, głównie ze względu na dialogi. Wypowiedzi niektórych postaci były w moim odczuciu sztuczne i przesadnie długie. Przeszkadzały mi także pojawiające się wciąż w tekście powtórzenia. Ciężko było mi przez to przebrnąć. Na szczęście w dalszej części książki zdarzały się już rzadziej albo po prostu fabuła zdołała wciągnąć mnie na tyle, że przestałam zwracać na to uwagę. Kolejne rozdziały okazały się dużo lepsze i zaintrygowana tym, czemu jeszcze bohaterowie będą musieli stawić czoła, śledziłam ich losy z przyjemnością. Szczególnie dobre wrażenie zrobiły na mnie sceny walki. Dynamiczne i trzymające w napięciu, dzięki czemu czytałam je jednym tchem.

Pierwszy tom trylogii Obrońcy Ahury pozostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony raziły mnie niedociągnięcia rzucające się w oczy zwłaszcza na początku powieści. Z drugiej jednak widziałam również pewne postępy. Im dalej zagłębiałam się w przedstawioną przez autora historię, tym mniej przeszkadzały mi błędy i coraz bardziej oczarowywał mnie specyficzny klimat tej książki. Biorąc pod uwagę, że to debiut, wypada całkiem dobrze i pozwala mieć nadzieję, że kolejne części tego cyklu będą coraz ciekawsze i lepiej dopracowane.

piątek, czerwca 10, 2022

„Był raz chłopiec, który spadł z nieba” – „Żniwiarz dusz” Reny Barron [KRÓLESTWO DUSZ #2]

„Był raz chłopiec, który spadł z nieba” – „Żniwiarz dusz” Reny Barron [KRÓLESTWO DUSZ #2]

Autor: Rena Barron
Tytuł: Żniwiarz dusz
Cykl: Królestwo dusz, tom 2
Liczba stron: 416
Wydawnictwo: Jaguar

Przed Arrah trudna misja – dziewczyna pragnie wrócić na plemienne ziemie i odszukać ocalałych. O ile ktokolwiek zdołał ujść z życiem z tej krwawej masakry. Rudjek z kolei rusza do walki z demonami. Czy uda mu się odnaleźć i pokonać Shezmu? Co planuje Król Demonów? I co główna bohaterka ma wspólnego z Nienazwaną oriszą?
Nieustraszona szamanka nie ma ani chwili wytchnienia. Szczęśliwie dociera do domu, lecz tam czekają na nią kolejne wyzwania i problemy, którym musi stawić czoła. Nowy władca nie darzy jej sympatią i nie ukrywa, że chętnie by się jej pozbył. Dziewczyna znów wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż. Zdaje sobie jednak sprawę, że jej szanse na wykonanie misji i pozostanie przy życiu są raczej nikłe.
W powieści przeplatają się trzy narracje, na zmianę śledzimy poczynania Arrah, Rudjeka oraz poznajemy wybrane wspomnienia Dimmy. Dzięki temu z jednej strony bardzo dużo się dzieje, a wgląd w przeszłość wiele wyjaśnia, ale z drugiej... czy to cokolwiek zmienia? Wydaje nam się tylko, że zaczynamy coś rozumieć, ale tak naprawdę autorka skutecznie utrzymuje nas w niewiedzy i niepewności co do dalszych wydarzeń oraz ich rzeczywistego sensu. Zwodzi, kusi i czaruje, wciągając czytelnika coraz głębiej do tego oryginalnego świata plemiennej magii i niebezpiecznych demonów.
Druga część serii Reny Barron zdecydowanie trzyma poziom. Nie spodziewałam się, że zdoła mnie czymś jeszcze zaskoczyć. Tymczasem fabuła okazała się nawet bardziej zadziwiająca i pokręcona niż w Królestwie dusz. Śledząc kolejne wydarzenia, wydaje nam się, że wiemy, co się dzieje i w jakim kierunku sytuacja może się rozwinąć. Aż tu nagle autorka serwuje nam taki zwrot akcji, który sprawia, że niczego już nie jesteśmy pewni. O co tak naprawdę chodzi poszczególnym bohaterom? Czy każdy z nich jest tym, za kogo się podaje? Jak skończy się ta historia? To zdecydowanie nie koniec niespodzianek, a kolejny tom z pewnością dostarczy nam jeszcze więcej wrażeń.
Żniwiarz dusz niezmiennie intryguje, oczarowuje wyjątkowym klimatem i trzyma w napięciu do ostatnich stron. Dając się porwać tej opowieści, pozwolimy się zabrać do świata, gdzie magia ściera się z antymagią, demony pożerają dusze, miłość przezwycięża śmierć, a bohaterowie są gotowi na największe poświęcenia. Dajcie jej szansę, a nie pożałujecie!

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!


Pozostałe tomy serii:


środa, maja 04, 2022

Rejs ku przeznaczeniu – „Australijskie piekło” Radosława Lewandowskiego

Rejs ku przeznaczeniu – „Australijskie piekło” Radosława Lewandowskiego
 
Autor: Radosław Lewandowski
Tytuł: Australijskie piekło
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: BUKEBUK

Co się może stać, gdy na statku wypływającym w długi rejs znajdą się ludzie pozbawieni wszelkich skrupułów? Zamknięci na niewielkiej przestrzeni dadzą pokaz przeróżnych niegodziwości. Jednak wśród rozbitków, gdy ratunek wcale nie jest pewny, mogą się wręcz poczuć nietykalni. Skala zła, jakie są w stanie wyrządzić, przerasta wówczas wszelkie wyobrażenia...
W październiku 1628 roku z portu w Amsterdamie wypływa 7 statków Kompanii Wschodnioindyjskiej – Batavia, Assendelft, Haga, Dordrecht, Kleine Dawid, Zaandam i Buren. Flota pod dowództwem starszego kupca Franciszka Pelsaerta zmierza w kierunku Jawy. Marynarzy i pasażerów czeka długa, pełna niebezpieczeństw wyprawa. Wrogie statki, piraci, krwiożercze rekiny... Zagrożeń jest o wiele więcej. Jak się jednak okaże, tym, czego najbardziej powinni się obawiać, są inni ludzie, współtowarzysze podróży, gotowi na wszystko i pozbawieni wszelkich hamulców moralnych. 
Opowieści o morskich wyprawach i o piratach fascynowały mnie od lat. O wiele chętniej sięgałam właśnie po tego typu historie niż po książki dla nastolatek. Podróż w nieznane, wielka przygoda i mnóstwo akcji – to wszystko niezmiennie kradło moje serce i sprawiało, że pochłaniałam jedną powieść za drugą. Sięgając po Australijskie piekło, po cichu liczyłam na powrót do tamtych emocji i wrażeń. Chociaż na nudę narzekać nie mogłam, bo lektura obfitowała w intrygujące oraz trzymające w napięciu wydarzenia, to jednak nie potrafiłam się w nią wczuć, a czytanie kolejnych rozdziałów przychodziło mi z trudem.
Żaden z bohaterów nie wzbudził mojej szczególnej sympatii. Może poza Wiebbe Hayesem, który jako jeden z nielicznych nie przejawiał zachowań żądnego krwi psychopaty. Pozostali albo byli strasznie skrzywieni psychicznie, albo brakowało im zdecydowania i siły, by przeciwstawić się tym czerpiącym chorą przyjemność z krzywdzenia innych. Najgorszym z nich wszystkich był Jeronim Kornelisz – ucieleśnienie zła. Gdy wydawało mi się, że niżej już upaść nie można, on przechodził sam siebie. W pewnym momencie już nawet nie miałam ochoty czytać, jakie jeszcze okrucieństwa mogły stać się jego udziałem.
Przez powieść Radosława Lewandowskiego przebrnęłam z wielkim trudem. Nie dlatego jednak, że czegoś jej brakuje. Wręcz przeciwnie. Mamy tutaj naprawdę ciekawą fabułę, opartą na prawdziwych wydarzeniach, a także pełną emocji akcję. Autor potrafi nie tylko zaintrygować, ale i zszokować, jak na mój gust, momentami aż za bardzo. Dla mnie ta lektura okazała się zbyt brutalna. Pewne opisy na pewno zostaną w mojej pamięci na dłużej, choć wcale mnie to nie cieszy. Jeśli jednak Wam to nie przeszkadza i lubicie takie klimaty, możecie śmiało czytać. Ja, dla odmiany, chętnie sięgnę teraz po coś spokojniejszego, gdzie nie zaatakują mnie znienacka czyjeś wyprute flaki.

wtorek, marca 29, 2022

Ile warto poświęcić dla przyjaźni? – „Panta rhei” Kamila Bracha [CONTINUUM #2]

Ile warto poświęcić dla przyjaźni? – „Panta rhei” Kamila Bracha [CONTINUUM #2]
Autor: Kamil Brach
Tytuł: Panta rhei
Cykl: Continuum, tom 2
Liczba stron: 396
Wydawnictwo: Nabius

Ile jesteś w stanie poświęcić, by ocalić najlepszego przyjaciela? Szczęście, rodzinę, własną tożsamość... Czy podejmiesz ryzyko, które może nieodwracalnie wpłynąć na bieg historii?

Silne eksplozje na Słońcu prowadzą do szeregu nieoczekiwanych zdarzeń. Pojawiają się zakłócenia linii czasowych, a po przejściu fali zmian okazuje się, że dotychczasowy świat przestał istnieć. Pracownicy Stacji Kontrolnej Departamentu Czasu podejmują próbę korekcji continuum. Liczba możliwych ingerencji w przeszłość jest jednak ograniczona. Czy uda im się przywrócić znaną sobie rzeczywistość i uchronić ludzkość przed zagładą?

Mimo że nie przepadam za literaturą science fiction, powieść Kamila Bracha naprawdę mnie wciągnęła. Dwutorowa narracja skutecznie przykuła moją uwagę. Chociaż więcej sympatii wzbudziły we mnie postaci zarządcy Dimitrisa i Suryi, dużo bardziej zainteresowały mnie losy Jacka, Emila i ich bliskich, niż to, co działo się w przestrzeni kosmicznej. Muszę jednak przyznać, że to właśnie ta część, gdzie wątki z dwudziestego pierwszego i dwudziestego czwartego wieku splatają się ze sobą, zapewniła mi najwięcej wrażeń. Z zapartym tchem śledziłam poczynania bohaterów, trzymając jednocześnie kciuki za powodzenie ich nietypowej misji.

Motyw podróży w czasie od zawsze mnie intrygował. Tutaj przy okazji poznajemy także ciekawą wizję autora odnośnie przyszłych wydarzeń i kierunku, w jakim podąża ludzkość. Widzimy społeczność skupioną na jednym zadaniu – obronie Ziemi przed najeźdźcami z zewnątrz. To jest cel, któremu podporządkowują całe swoje życie, we wszystkich sferach. Relacje międzyludzkie ograniczają się w zasadzie do tych służbowych, rodzina to w tym świecie pogardzany relikt przeszłości. Dozwolony po spełnieniu określonych warunków i otrzymaniu stosownego pozwolenia, ale jednak niemile widziany i uznawany za przejaw egoizmu.

Chociaż początek mojej przygody z powieścią Kamila Bracha okazał się dość trudny i ciężko mi było odnaleźć się w wykreowanym przez autora świecie, po kilku pierwszych rozdziałach wiele się zmieniło. Intrygująca fabuła, nietuzinkowi bohaterowie i dynamiczna akcja sprawiły, że śledziłam rozwój wydarzeń ze szczerym zaciekawieniem. A ilustracje Jakuba Kuleckiego idealnie komponowały się z tekstem opowieści, zdecydowanie dodając książce uroku. Polecam!
Zuzanna

środa, lutego 16, 2022

W bezdusznych szponach współczesnego świata – „Samotności” Kamila Zinczuka

W bezdusznych szponach współczesnego świata – „Samotności” Kamila Zinczuka

 Autor: Kamil Zinczuk
Tytuł: Samotności
Liczba stron: 246
Wydawnictwo: Narracje

Powiedzieć, że samotność ma wiele twarzy, to jak stwierdzić, że dużo jest kropel wody w oceanie lub ziaren piasku na pustyni. Jedno wielkie niedopowiedzenie. Według mnie samotność ma twarz każdego z nas, bo nie urodził się jeszcze taki człowiek, który by jej nigdy w życiu nie doświadczył. Może pojawić się niepostrzeżenie i po chwili zniknąć lub zagościć w naszym życiu na dłużej, stając się wierną towarzyszką codzienności. Z każdym dniem coraz bardziej znajomą i łatwiejszą do zaakceptowania.
W książce Kamila Zinczuka znajdziemy sześć tekstów ukazujących prawdziwe oblicze współczesnego świata. Takie do bólu autentyczne, odarte z wszelkich iluzji. Podczas gdy zewsząd zalewają nas obrazy sztucznie upiększone tysiącami filtrów, kreujące fałszywe wizje szczęścia i dobrobytu, autor odziera je skutecznie z kolejnych warstw. Dobitnie uświadamia czytelnikowi, że to wszystko jest tylko na pokaz, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.
Niektórzy z bohaterów tych opowieści mogą nawet uchodzić za ludzi sukcesu, przynajmniej w takim sensie, jak postrzega to dzisiejszy świat. Tak naprawdę jednak wszyscy bez wyjątku są straszliwie zagubieni. Nie potrafią odnaleźć własnego miejsca w otaczającej ich rzeczywistości. Goniąc za tym wszystkim, co promuje współczesna kultura, gubią sens życia. Kolejne osiągnięcia dają im złudne poczucie chwilowego triumfu, popychając wciąż dalej, ścieżką, która nie ma końca. Nigdy nie znajdą tam spełnienia ani szczęścia, zawsze czegoś będzie im brakować. W pogoni za iluzją mogą nawet nie zauważyć, że stali się niewolnikami technologii, więźniami systemu i zakładnikami starającymi się ze wszystkich sił sprostać irracjonalnym oczekiwaniom własnym i innych ludzi.
Egzystencjalną pustkę próbują zapełnić przypadkowymi znajomościami, pracą, imprezami i używkami. Alkohol stanowi dla nich remedium na wszelkie problemy. Regularnie znieczulają się, by wymazać z pamięci bolesne wspomnienia, uciszyć niechciane myśli, przestać odczuwać jakiekolwiek emocje. Ale taki stan trudno nazwać życiem, to raczej desperacka próba ucieczki przed nim, smutna wegetacja w oczekiwaniu na nieuchronny koniec. Nie wszyscy jednak ostatecznie godzą się na taki los. Docierają do momentu nazywanego tutaj punktem węzłowym i postanawiają wziąć sprawy we własne ręce. Uwolnić się. W taki czy inny sposób.
Kamil Zinczuk wyjątkowo zręcznie operuje słowem, otwierając nam szeroko oczy na świat, który niby jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki, ale jednak staramy się go nie dostrzegać. Być może ukazuje gorzki obraz naszej własnej codzienności, a może życie, które toczy się tuż obok. W tej bezrefleksyjnej, egocentrycznej rzeczywistości staliśmy się mistrzami funkcjonowania z zamkniętymi oczami, by nie dostrzegać innych ludzi. Zresztą jak moglibyśmy zauważyć, że potrzebują pomocy, kiedy tak bardzo skupiamy się na wypieraniu ze świadomości swoich własnych problemów? Udajemy, często sami przed sobą, że ich nie ma, zajęci mozolnym nakładaniem kolejnych warstw filtrów, tworząc iluzję udanego życia. Kamuflaż, który pozwoli wtopić się w tłum i dopasować do reszty społeczeństwa. Tak samo nieszczęśliwego, samotnego i zagubionego. I starającego się ze wszystkich sił, by tego nie okazać.
Samotności to książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Objętościowo dość niepozorna, choć przekaz, jaki za sobą niesie, do lekkich już nie należy. Uderza mocno i celnie, obnażając to wszystko, co kryje iluzorycznie idealna fasada dzisiejszego świata. Samotności i lęki towarzyszące nam na każdym kroku, choć tak starannie próbujemy ukryć ich obecność. Autor roztacza przed nami obraz przygnębiający, lecz jak najbardziej autentyczny. Zmusza do głębokiej refleksji nie tylko nad własnym życiem, ale także nad tym wszystkim, co nas otacza, dotyka, ogranicza i zniewala. Co ważne, ukazuje jednocześnie, że nawet na gruzach rozpadającego się świata można dostrzec światełko nadziei. Choć niektóre fragmenty wydawały mi się zbyt rozwlekłe i niepotrzebnie zagmatwane, a kolejne retrospekcje sprawiały, że momentami gubiłam główny wątek, całość wywarła na mnie wielkie wrażenie. Szczerze polecam!
Zuzanna

Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger