środa, maja 04, 2022

Rejs ku przeznaczeniu – „Australijskie piekło” Radosława Lewandowskiego

 
Autor: Radosław Lewandowski
Tytuł: Australijskie piekło
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: BUKEBUK

Co się może stać, gdy na statku wypływającym w długi rejs znajdą się ludzie pozbawieni wszelkich skrupułów? Zamknięci na niewielkiej przestrzeni dadzą pokaz przeróżnych niegodziwości. Jednak wśród rozbitków, gdy ratunek wcale nie jest pewny, mogą się wręcz poczuć nietykalni. Skala zła, jakie są w stanie wyrządzić, przerasta wówczas wszelkie wyobrażenia...
W październiku 1628 roku z portu w Amsterdamie wypływa 7 statków Kompanii Wschodnioindyjskiej – Batavia, Assendelft, Haga, Dordrecht, Kleine Dawid, Zaandam i Buren. Flota pod dowództwem starszego kupca Franciszka Pelsaerta zmierza w kierunku Jawy. Marynarzy i pasażerów czeka długa, pełna niebezpieczeństw wyprawa. Wrogie statki, piraci, krwiożercze rekiny... Zagrożeń jest o wiele więcej. Jak się jednak okaże, tym, czego najbardziej powinni się obawiać, są inni ludzie, współtowarzysze podróży, gotowi na wszystko i pozbawieni wszelkich hamulców moralnych. 
Opowieści o morskich wyprawach i o piratach fascynowały mnie od lat. O wiele chętniej sięgałam właśnie po tego typu historie niż po książki dla nastolatek. Podróż w nieznane, wielka przygoda i mnóstwo akcji – to wszystko niezmiennie kradło moje serce i sprawiało, że pochłaniałam jedną powieść za drugą. Sięgając po Australijskie piekło, po cichu liczyłam na powrót do tamtych emocji i wrażeń. Chociaż na nudę narzekać nie mogłam, bo lektura obfitowała w intrygujące oraz trzymające w napięciu wydarzenia, to jednak nie potrafiłam się w nią wczuć, a czytanie kolejnych rozdziałów przychodziło mi z trudem.
Żaden z bohaterów nie wzbudził mojej szczególnej sympatii. Może poza Wiebbe Hayesem, który jako jeden z nielicznych nie przejawiał zachowań żądnego krwi psychopaty. Pozostali albo byli strasznie skrzywieni psychicznie, albo brakowało im zdecydowania i siły, by przeciwstawić się tym czerpiącym chorą przyjemność z krzywdzenia innych. Najgorszym z nich wszystkich był Jeronim Kornelisz – ucieleśnienie zła. Gdy wydawało mi się, że niżej już upaść nie można, on przechodził sam siebie. W pewnym momencie już nawet nie miałam ochoty czytać, jakie jeszcze okrucieństwa mogły stać się jego udziałem.
Przez powieść Radosława Lewandowskiego przebrnęłam z wielkim trudem. Nie dlatego jednak, że czegoś jej brakuje. Wręcz przeciwnie. Mamy tutaj naprawdę ciekawą fabułę, opartą na prawdziwych wydarzeniach, a także pełną emocji akcję. Autor potrafi nie tylko zaintrygować, ale i zszokować, jak na mój gust, momentami aż za bardzo. Dla mnie ta lektura okazała się zbyt brutalna. Pewne opisy na pewno zostaną w mojej pamięci na dłużej, choć wcale mnie to nie cieszy. Jeśli jednak Wam to nie przeszkadza i lubicie takie klimaty, możecie śmiało czytać. Ja, dla odmiany, chętnie sięgnę teraz po coś spokojniejszego, gdzie nie zaatakują mnie znienacka czyjeś wyprute flaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Ogród Książek , Blogger