Autor: Virginia Fellows
Tytuł: Kod Szekspira
Liczba stron: 324
Wydawnictwo: Atena
Tym razem chcę się z Wami dla odmiany podzielić wrażeniami z książki, która nie jest powieścią. Różnie się ją klasyfikuje - jako biografię czy publikację popularnonaukową. Chociaż wydawca uzupełnił to wydanie o wiele przypisów, ilustracji oraz dodatkowy rozdział dotyczący technicznych aspektów omawianych szyfrów - razem z dołączoną bibliografią daje to więc aparat naukowy, no ale cóż... W każdym razie nie jest to żadna fikcja literacka, ale efekt wielu lat pracy autorki, Virginii Fellows.
Sam tytuł może nasuwać skojarzenia z "Kodem Leonarda da Vinci" Dana Browna, ale choć wiele je różni, nie są to skojarzenia zupełnie bezpodstawne. "Kod Szekspira" to opowieść fascynująca i kontrowersyjna, ukazująca zupełnie nowe oblicze epoki elżbietańskiej. Historia zbyt niebezpieczna, by napisać o niej wprost, została zaszyfrowana, aby zachować ją dla przyszłych pokoleń.
W listopadzie 1623 roku opublikowany został zbiór 36 sztuk Szekspira, znany jako Pierwsze Folio. Zaledwie miesiąc wcześniej ukazało się De Augmentis Scientarum Francisa Bacona, wielkiego filozofa i myśliciela. Szczegółowo opisał w tej pracy nowy sposób szyfrowania wiadomości - tzw. szyfr biliteralny. Zastosowanie tego właśnie szyfru do dramatów Szekspira dało zaskakujące rezultaty. Odczytany tekst stanowi zapis życia Bacona i to jemu przypisuje autorstwo wspomnianych sztuk. "Kod Szekspira" opisuje najważniejsze (i najciekawsze) wydarzenia zawarte w treści szyfrogramu.
Wątpliwości co do autorstwa dzieł szekspirowskich to żadna nowość. Spór ortodoksyjnych szekspirologów (u nich niepodzielnie króluje aktor Will Shaksper) z antystratfordczykami (mają swoich kandydatów, m. in. Francisa Bacona, Edwarda de Vere, Christophera Marlowe'a czy nawet samą królową Elżbietę) trwa od stuleci i nic nie wskazuje na to, żeby miał zostać w najbliższym czasie rozstrzygnięty. Trudno uwierzyć, że arcydzieło literatury angielskiej mógł napisać niewykształcony syn rękawicznika, nie ma dowodów na to, żeby skończył jakąkolwiek szkołę. Jego rodzice byli podobno niepiśmienni i podpisywali się krzyżykiem... Nie odnaleziono dotychczas żadnego rękopisu, a wiadomo, że żaden ze spadkobierców Shakspera nie był w ich posiadaniu. Większość jego dramatów ukazała się zresztą najpierw anonimowo, nazwisko dodano dopiero później. Spośród 36 sztuk Pierwszego Folio aż połowy jednak nigdy wcześniej nie opublikowano, pojawiły się, gdy William od siedmiu lat już nie żył. Co zastanawiające, nikt nawet o nim nie wspomniał, kiedy ten umarł. Śmierć tak popularnego dramaturga z pewnością nie przeszłaby niezauważona. A jeden z redaktorów Pierwszego Folio, Ben Jonson, w odzie ku jego pamięci zawarł zagadkowe słowa:
Skąd to sformułowanie, skoro Szekspir swój grobowiec miał (pomnik w kościele Holy Trinity w Stratfordzie)? Jeśli damy się przekonać opowieści z szyfrogramu, wszystko zaczyna układać się w logiczną całość.
Z "Kodu Szekspira" dowiadujemy się jednak o wiele więcej. Francis Bacon, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość pod innymi nazwiskami, napisał nie tylko dzieła Williama Szekspira, ale także Roberta Greene'a, George'a Peela, Edmunda Spensera i sztuki sceniczne Christophera Marlowe'a. To jednak nie koniec sensacyjnych doniesień. Francis nie mógł być biologicznym dzieckiem Baconów (wszyscy mieli jasne włosy i niebieskie/szare oczy, on jeden z całej rodziny oczy miał piwne, a włosy czarne). Obalony zostaje mit "Królowej Dziewicy". Poznajemy istotę jej relacji z Leicesterem czy Robertem Devereux, prawdziwe oblicze Roberta Cecila i jego intrygi - to wszystko daje zupełnie inne spojrzenie na historię tego okresu i pozwala zrozumieć wiele z ówczesnych wydarzeń. Dlaczego te i inne tajemnice musiały zostać zaszyfrowane? Mówienie o nich otwarcie zostałoby uznane za zdradę. Elżbieta nie zawahałaby się skrócić takiego śmiałka o głowę. Nawet jeśli miałby to być jej własny syn.
Z "Kodu Szekspira" dowiadujemy się jednak o wiele więcej. Francis Bacon, ukrywając swoją prawdziwą tożsamość pod innymi nazwiskami, napisał nie tylko dzieła Williama Szekspira, ale także Roberta Greene'a, George'a Peela, Edmunda Spensera i sztuki sceniczne Christophera Marlowe'a. To jednak nie koniec sensacyjnych doniesień. Francis nie mógł być biologicznym dzieckiem Baconów (wszyscy mieli jasne włosy i niebieskie/szare oczy, on jeden z całej rodziny oczy miał piwne, a włosy czarne). Obalony zostaje mit "Królowej Dziewicy". Poznajemy istotę jej relacji z Leicesterem czy Robertem Devereux, prawdziwe oblicze Roberta Cecila i jego intrygi - to wszystko daje zupełnie inne spojrzenie na historię tego okresu i pozwala zrozumieć wiele z ówczesnych wydarzeń. Dlaczego te i inne tajemnice musiały zostać zaszyfrowane? Mówienie o nich otwarcie zostałoby uznane za zdradę. Elżbieta nie zawahałaby się skrócić takiego śmiałka o głowę. Nawet jeśli miałby to być jej własny syn.
Książkę Virginii Fellows czyta się jak sensacyjną powieść - z wypiekami na twarzy i ustami szeroko otwartymi ze zdumienia. Zwłaszcza że została napisana w tak przystępny sposób. Dołączona bibliografia i opisanie zasad odczytywania szyfru pozwalają na podjęcie własnego śledztwa. O tej książce nie da się zapomnieć. Pytanie, czy to, o czym przeczytaliśmy, jest prawdą, nie daje spokoju. Wejście do tajemnicy odkryto już dawno, wielu jednak robi wszystko, aby wciąż go nie dostrzegać.
Wybór należy do każdego z nas - zachęcam więc do lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz